JAK ZROBIĆ MAKRAMĘ, CZYLI REFLEKSJE PO LEKTURZE PROGRAMU 27. FESTIWALU GÓRSKIEGO W LĄDKU ZDROJU

Festiwal Górski im. Andrzeja Zawady w Lądku-Zdroju to impreza wspaniała, przyciąga tłumy, integruje, uczy i bawi, zorganizowanie jej to praca tytaniczna i godna uznania nie oznacza to jednak, że nie pojawiają się wpadki i słabsze edycje…

Po lekturze programu wydaje mi się, że tegoroczna edycja będzie już drugą słabszą. Widać brak koncepcji i pewne zmęczenie i choć organizatorzy zarzekali się, że nie będzie odgrzewanych kotletów, te aż skwierczą.

Wydaje się też, że państwo ci zamknęli się w bańce samozadowolenia, jak i w bańce towarzyskiej. Mają swoich ulubieńców, co w niektórych przypadkach nie ma nic wspólnego z merytoryką, a i z inteligencją i prezencją niektórych zaproszonych niewiele. Co dla stałych i wiernych bywalców zaczyna być trochę mało atrakcyjne, nie zanosi się bowiem na to, by prelegenci corocznie przynudzający w Lądku akurat w tym roku doznali przypływu geniuszu i wygłosili powalające pogadanki  – to tak a propos uwag, że nie widziałam, a piszę. Bo widziałam niejedno. I po parę razy.

Będzie Kazik. Kazika słuchałam w latach 90.

Po zeszłorocznej porażce z ambitnych spotkań literackich w ogóle zrezygnowano, choć wyszło kilka dobrych pozycji, będzie za to z jakiegoś powodu Marcin Meller, choć, o ile wiem, nie napisał żadnej książki górskiej.

Być może lądkowa publiczność ambitnych spotkań literackich zwyczajnie nie oczekuje, więc tym samym organizatorzy wyszli naprzeciw jej gustom. To pardon.

Widzę  próbę niepotrzebnego dopychania programu poprzez „zgłoś pomysł na festiwal. Że niby dopuszczamy innych, dajemy głos, poszerzamy formułę. Nadal jest jednak mnóstwo dość sławnych państwa, którzy mieliby do opowiedzenia naprawdę ciekawe rzeczy i mogli zgłosić ciekawe pomysły. Trzeba tylko dobrze poszukać i wyjść poza kółko różańcowe. No, chyba ze organizatorzy nie chcą albo nikogo więcej nie znają, to pardon.

Czy naprawdę nie dało się wymyślić jakiejś ciekawej formuły upamiętnienia Wandy Rutkiewicz? Czy naprawdę nie znaleźli się ludzie, którzy powiedzieliby o niej coś interesującego, nowego? Anna Kamińska powiedziała już chyba wszystko, Eliza Kubarska też nie szczędzi nam swojej obecności. A Daria Sieracka? Naprawdę? Ma mnóstwo do opowiedzenia o Wandzie, bo założyła fundację? Doprawdy, jak łatwo jest zrobić karierę.

Jest kilka zabawnych pozycji, np. Marcin Miotk, który próbował zgnoić Gorzkowską, będzie się wypowiadał na temat etyki, czy czegoś w tym rodzaju.

Bodzio Kowalski wystąpi aż w trzech wcieleniach: jako specjalista od literatury, dzieci i  zdrowia we wspinaniu czy tam odzyskiwania zdrowia przez wspinanie. Może coś jeszcze przegapiłam, to pardon.

W przyszłym roku spodziewam się jego recitalu, bo śpiewać też na pewno potrafi.

Będzie kurs, jak ozdobić makramą swojego vana. Nie, dobrze przeczytaliście! No, ale niewiele osób ma vany, więc miło, że pomyślano o niszy. Czego nie rozumiecie?

Będzie też pani Celina Kukuczka, a porozmawia z nią znany dziennikarz. Na moje pytanie pod informacją o tym punkcie programu, czy pani Celina powie coś, czego nie powiedziała przez ostatnie trzydzieści lat, zobaczyłam długawą i pompatyczną odpowiedź, że pani Celina ma ogromne zasługi dla promowania kultury górskiej i takie tam i dlatego dostanie za to nagrodę. Niestety nie zdążyłam tego posta skopiować, bo… zniknął. Tak jak moje pytanie.

 Kryteria, jakimi kierują się przyznający tę nagrodę (za popularyzację), zawsze były dla mnie nieco niejasne. Udało mi się dowiedzieć, że przyznają ją „Taternik”, PZA i Festiwal Górski, jednak kto dokładnie, nie wiadomo. Wybory wydają się nieco przypadkowe i z łapanki, bo jak inaczej tłumaczyć nagrodzenie pewnego roku Stanisława Pisarka i Romana Gołędowskiego. Pomrocznością jasną?

Czy pani Celina organizowała spotkania poświęcone kulturze górskiej, czy wygłaszała na ten temat wykłady? A może była kuratorką wystaw malarstwa, promowała młodych poetów piszących o górach? A może regularnie zamieszcza doskonale napisane, mertyoryczne recenzje książek i filmów, jak Iwona Baturo, przypomina ważne postacie ze świata gór, jak robi to od lat Bob A. Schelfhout Aubertijn? Nie? To może napisała kilka dobrych książek, jak Monika Witkowska? Albo od lat z zaangażowaniem prowadzi badania nad górską literaturą, jak Ewa Grzęda czy Anna Pigoń?

Pani Celina od trzydziestu lat promuje swego męża, a on, o ile wiem, nie nazywa się Kultura Górska, tylko Jerzy Kukuczka. Poza tym, że napisał kilka książek, z szeroko pojętą kulturą górską niewiele miał wspólnego. Zaspakajał swoje ambicje i gonił za marzeniami – bo tym właśnie jest wspinanie – co nie wpłynęło znacząco na losy ludzkości i kultury górskiej, choć oczywiście wybitnym wspinaczem był. Szacunek.

Co tam jeszcze będzie… wycieczki, biegi, warsztaty, to fajne, choć nie dla mnie.

Paralotniarz z Francji (nie mogę napisać, że przystojny, bo to byłby seksizm czy tam jakiś bodyszejming) oraz wybitny himalaista rumuński Horia Colibasanu.

Alex Txikon jest zawsze.

Tak jak i parę innych osób dzielących się sobą bardzo hojnie i wszędzie.

Gdybym była na miejscu, na pewno poszłabym na spotkanie z Nickiem Fawlerem i to poświęcone wspinaniu brytyjskiemu, oraz to o Adamie Karpińskim. No i oczywiście posłuchała opowieści o via ferratach  państwa Dutkiewiczów.

Idźcie też koniecznie na spotkanie z Justyną i Kacprem – widziałam w Zako, świetne.

 Czy więc wobec powyższych moich narzekań warto przyjeżdżać do Lądka? No pewnie, to niesamowita impreza. Łączy i bawi. Choć wydaje się, że tym razem będzie bardziej atrakcyjna nie dla stałych bywalców, a dla osób, które dopiero wkraczają w świat gór. Zobaczą mnóstwo sławnych ludzi, bo jeszcze ich nie widzieli.

Jest plus: wobec niezbyt atrakcyjnej (przynajmniej dla mnie) oferty prelekcyjnej, będzie można bez reszty i nareszcie oddać się oglądaniu filmów. A te zapowiadają się bardzo ciekawie. Tego akurat mi żal.

Istnieje ryzyko, że jeśli organizatorzy nie odświeżą formuły, nie otworzą na nowe pomysły, a przede wszystkim na nowych ludzi, przy festiwalu zostaną jedynie wierni fani. No, ale może to wystarczy?

I ani słowa o pomocy Ukrainie, tak przy okazji. Może jednak jakaś zbiórka? Bo pomoc ciągle potrzebna. A może coś przegapiłam? To pardon.

W tym roku więc udział w tej imprezie ograniczyłam do zapoznania się z programem, co dla wielu jest ogromnym plusem, bo istnieje grupa osób, które uważają, że taka plugawa i paskudna osoba jak ja nie powinna mieć wstępu na festiwale i górskie imprezy. Więc wszyło super, nie?

 Żal mi tylko pogaduszek przy kawie w Albrechtshalle…

PS: Pewnie macie wrażenie, że niektóre fragmenty tego tekstu skądś znacie. Nie mylicie się. Przekleiłam je z relacji z festiwalu z poprzedniego roku. Bo niewiele się nie zmieniło.

Beata Słama  

 

 

 

 

Kategorie: Wydarzenia

1 komentarz

Marcin Brzozowski · 5 września 2022 o 11:53

W Punkt Pani Beato. Brakuje w Polsce takich ludzi, którzy potrafią się przeciwstawić legendom, artystom, politykom, Pani do tych ludzi należy. Ten ostatni akapit rozśmieszył mnie. ” PS: Pewnie macie wrażenie, że niektóre fragmenty tego tekstu skądś znacie. Nie mylicie się. Przekleiłam je z relacji z festiwalu z poprzedniego roku. Bo niewiele się nie zmieniło.” – Można powiedzieć, że złośliwie ale pewnie trafnie. W tym roku czeka jednak nas coś nowego, Kilka pojedynków między Marcinami a Magdami czy Dorotami, a nie mam wcale na myśli Najmana. Kto zna temat, ten wie o co chodzi. Chętnie bym zobaczył to w formule Fame MMA, myślę, że zawodnicy dorobili by trochę pieniędzy na walce, które z pożytkiem przeznaczyliby na swoje marzenia i wyprawy w himalaje. Może nawet dwie kobiety i jeden Marcin ? Wygląda to nawet na celowy konflikt medialny, a później wielka gala w MMA. Oboje mają świetną kondycję. Czy wystąpi w tym roku Hrabia Historyk Wielicki ? Myślę, że on cały czas budują nową historię dlatego nie ma czasu. Swoją drogą czy Czarnek nie zatrudni go na stałe do pisania podręczników ? A co z Leszkiem ? na razie cisza. A co z moim największym idolem ? Kurtyka podobno się zaszył …… który to już raz ? Jak zawsze złośliwy roast internetowy pisany przez wiecznie niezadowolonego Marcin Brzozowskiego. Czekam z niecierpliwością na kolejny ten sam festival z tymi samymi gwiazdami, które co roku coraz wolniej chodzą po scenie. Dobrze, że chodzą. A co z Ryszardem Pawłowskim ? Podobno płacił lata ZUSU w Nepalu, że spędzić resztę życia w domu starców w Namche Bazar. To się nazywa Pasja Gór !!

Leave a Reply