TEATR GÓR W TEATRZE ŚWIATA

W pewnym momencie wglądało na to, że wkrótce obok festiwali filmów górskich warto będzie urządzać festiwale górskich sztuk teatralnych. W ciągu ostatnich kilku lat pojawiło się sporo, jak na ten temat, przedstawień o górach i ludziach gór. Obecnie fala nieco opadła, mam jednak nadzieję, że ludzie teatru nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa w kwestii gór w teatrze.  

Pierwsza górska sztuka, o której chcę wspomnieć, powstała już dość dawno, a była to sztuka autorstwa Michała Jagiełły Każdy ratuje siebie, wyemitowana w niezrównanym i kultowym (kiedyś) Teatrze Telewizji w 1979 roku. Wyreżyserował ją Jerzy Surdel, a zagrała krakowska śmietanka,  m. in. Jerzy Bińczycki, Tadeusz Huk, Jerzy Grałek.

Ja oglądałam ją, gdy chodziłam do liceum i byłam zafascynowana górami i ludźmi gór, lecz mimo pewnej egzaltacji, jaka cechowała mnie w tamtych czasach, raził mnie w tym dziele łatwy dydaktyzm, wydumane problemy i papierowe postacie. Byłam bardzo ciekawa, jak odbiorę tekst Jagiełły dziś…

Fot. SPP Warszawa

I tu niespodzianka: to bardzo dobra sztuka! Jagiełło miał ucho do dialogów i znał realia. Realia znał także reżyser Jerzy Surdel. Wszystko rozgrywa się w autentycznych wnętrzach (no, chyba że scenograf był geniuszem), w siermiężnym peerelowskim umeblowaniu, schronisko w Morskim Oku jak zawsze, góry zawalone śniegiem, bo zdjęcia plenerowe też są. I to jakie!

Cery ziemiste, sweterki w kolorze nieewidentnej czerwieni lub z owczej wełny, żadne tam nowomodne polary i inne goreteksy. Wszyscy palą przy wszystkich, taternicy poczochrani jacyś, odzież na nich nonszalancko podarta…

Ponieważ jest to swego rodzaju moralitet (który potem zamienia się w prawie grecką tragedię), postacie nakreślił autor grubą kreską, są one bowiem raczej reprezentantami pewnych postaw niż analizowanymi po różnymi kątami osobowościami i charakterami.

Jest więc Naszelnik (Jerzy Bińczycki), z tajemnicą i niełatwym życiorysem, anioł stróż czuwający na bezpieczeństwem ludzi w górach i mający silne poczucie misji i etosu.

Ma antagonistę w postaci swojego zastępcy (Tadeusz Huk), który stara się wprowadzić zdroworozsądkowy ład i hamować samarytańskie zapędy szefa, mając przy tym na uwadze swoje interesy.

Himalaista (Jerzy Grałek) to postać wieloznaczna, raczej bez dylematów moralnych, lecz nie do końca czytelna.

I wreszcie Dziennikarka (Maria Czyżówna), która stara się być adwokatką diabła, lecz tylko niepomiernie irytuje.

W tle sporo naturszczyków, zarówno wśród ratowników (spory epizod ma Piotr Malinowski), jak i taterników (co bystrzejsi i starsi mogą wypatrzyć na drugim planie kilku kolegów).

Problemów moralnych i etycznych upchanych tych jest w tej sztuce mnóstwo. Zakończenie niczego nie rozstrzyga, raczej komplikuje. Aż chciałby by się posiedzieć i o tym pogadać…

Więcej nie napiszę, bo może ktoś z Was będzie miał okazję tę sztukę obejrzeć. Co prawda trzyma na niej łapę TV Kraków, ale może kiedyś…

*

Potem, jeśli chodzi o tematykę górską, w polskim  teatrze zapadła cisza, choć może ktoś tworzył coś w ukryciu, natomiast w XXI wieku pojawiło się sztuk przeróżnych kilka, zarówno na świecie, jak i w Polsce.

 W 2015 roku w Dallas wystawiono operę opowiadającą o tragicznych wydarzeniach na Górze Gór w 1996 roku. Skomponował ją Joby Talbot i zatytułował po prostu Everest. Libretto tego jednoaktowego dzieła oparte zostało na wspomnieniach Becka Weathersa, autora książki Everest. Na pewną śmierć. Śpiewacy ubrani są jak należy, w kaski i uprzęże, a główny element scenografii stanowią nastyrmane białe pudła, po których się wspinają. Oczywiście, śpiewając.

Fot. Karen Almond

*

Piętnastego listopada 2015 roku w TR Warszawa odbyła się premiera sztuki Wasza Wysokość  w reżyserii Katarzyny Kalwat, według tekstu Anny Wakulik. Była na niej Ilona Łęcka i napisała tak:

„Inspiracją autorki, która podjęła odważną próbę zrozumienia świata i mentalności himalaistów, była postać Wandy Rutkiewicz.

Czwórka głównych bohaterów ma przypominać osoby bezpośrednio lub pośrednio związane ze środowiskiem górskim. Jadwiga Jankowska-Cieślak, grająca himalaistkę, kreuje swą postać poprzez powściągliwą mimikę, mało ekspresyjną gestykulację, dystyngowany chłód. W jej lodowym świecie najwyższych szczytów nie ma miejsca na sentymenty relacji międzyludzkich, na współczucie wobec słabości, na wahanie i głębszą refleksję nad słusznością raz obranej drogi – ku górze. Postać to niezwykle charyzmatyczna, lecz zarazem zimna i nieprzystępna jak Kanczendzonga, którą himalaistka znów będzie próbowała zdobyć […].

Fot. Katarzyna Chmura

Ten ważny spektakl mówi o dokonywanych wyborach, życiowych priorytetach, motywach postępowania ludzi, których marzeniem jest piąć się na szczyty – ale historia opowiedziana jest z perspektywy osób, którym ich wartości i motywy działania są obce. Jest oskarżeniem i sporą dawką goryczy.

Dla nas, ludzi gór, jest jak lustro. Tylko czy będziemy chcieli się w nim przejrzeć?”.

*

Nie schodzimy jeszcze z Everestu, najwyraźniej bowiem góra ta zapładnia twórcze umysły. Radosław Paczocha (górołaz i przewodnik beskidzki) jest autorem sztuki Każdemu Everest, wystawionej w Teatrze im. Cypriana Kamila Norwida w Jeleniej Górze. Wyreżyserował ją Piotr Jędrzejas, autorem scenografii i kostiumów był Jan Kozikowski, a muzykę skomponował Sławomir Kupczak.

Występowali: Małgorzata Osiej-Gadzina, Bogusław Kudłek, Robert Mania, Bogusław Siwko, Sebastian Świerszcz (gościnnie).

Fot. Robert Czepielewski

Na stronie www.sztukawspółczesna.org Andrzej Lis napisał:

„»Pragnienie wspinacza drąży skałę. Skała drąży myśl wspinacza. Myśl wspinacza drąży emocje wspinacza. Emocje wspinacza drążą serce wspinacza […]. Wspinacz wspina się na skałę, gdyż skała drąży myśl i serce wspinacza. Czy to jasne?«.  Nie zawsze jasne i nie zawsze jednoznaczne. W wysokogórskich wyprawach elementy emocjonalne, namiętne, wrażliwe, uczuciowe, nieustannie stykają się, a często wchodzą w dramatyczny konflikt z tym, co przemyślane, zaplanowane, wykalkulowane. Spektakl pilnie dba o równowagę trzeźwości i doświadczenia, rozumu i pulsującej wrażliwości, kreując wiarygodne portrety nietuzinkowych ludzi gór. Związanych pasją, która niesamowicie łączy, a niekiedy także i skrajnie dzieli”.

To spektakl dynamiczny, doskonale zagrany, groteskowy, śmieszny, poważny, czasem patetyczny. Jest ważnym głosem w dyskusji o istocie górskiej aktywności, choć nie daje odpowiedzi, a mnoży pytania.  

*

Teraz przenosimy się za granicę, bowiem dwie kolejne sztuki wystawili nasi bracia – Słowacy i Słoweńcy.

Okazało się, że niedaleko Zakopanego, w uroczym słowackim miasteczku Spiska Nowa Wieś, działa ambitny teatr, czyli divadlo, Kontra. Repertuar ma światowy i nielekki (np. Hamlet, Porucznik z Inishmore czy sztuka opowiadająca o wyścigu Scotta i Amundsena do bieguna), a w nim znienacka monodram Chiński Maharadża według książki Wojciecha Kurtyki. Główną i jedyną rolę gra Peter Čižmár, a sztukę wyreżyserowała Polka Klaudyna Rozhin.

Monodram to jedyna możliwa forma, jaką można wymyślić dla Maharadży. Są wielkie teatry z kurtynami i cudami techniki, lecz teatr najbardziej pierwotny, najbliższy i najbardziej autentyczny, dzieje się właśnie w takich miejscach, małych salkach, piwnicach z kilkoma rzędami krzeseł. Jest tylko aktor i my, widzimy każdy mięsień twarzy, czujemy zapach jego potu.

Fot. Teatr Witkacego

Maharadża to opowieść o walce ze sobą, z niemożliwym, z życiem, z ego i Bóg wie czym jeszcze. I o spokoju, jaki się osiąga, gdy się tę walkę, przynajmniej na chwilę, wygra. Wspinaczka i monodram – jakież to podobne wyzwania i podobne emocje. Spełnienie, gdy się uda – też.

Peter Cizmar jest ironiczny, autoironiczny, groteskowy, komiczny, patetyczny, poważny. To doskonały aktor, w żadnym momencie nie ma go za dużo, każdy moment jest doskonale przemyślany.

Przestaje istnieć bariera językowa, nie można oderwać się od tej opowieści o mocowaniu się z cyfrą… nie, przepraszam, z życiem. I z Bóg wie, czym jeszcze…

Kilka rekwizytów, kilka doskonale dobranych muzycznych akcentów, wspaniałe aktorstwo i mamy magię i moc.

*

Kolejna sztuka górska to wystawiona przez słoweński Teatr Mladinsko Pavla Above the Precipice (Pavla na przepaścią) Andreja E. Skubica, zainspirowana życiem i górską karierą Pavli Jesih. Premierę miała w 2103 roku, a wyreżyserował ją Matjaž Pograjc.

Pavla Jesih urodziła się w 1901 roku w Lublanie (zmarła w 1976 r.) i była wybitną wspinaczką – miała na koncie szereg nowych dróg w Alpach Julijskich, wspinała się z najlepszymi słoweńskimi alpinistami. Po wypadku w górach w 1933 roku nie wróciła już do wspinania, zajęła się kinematografią. Przed i podczas drugiej wojny światowej była właścicielką sieci kin, to ona wprowadziła napisy.

Pavla Jesich, fot. Kinodvor.

Podczas wojny logistycznie i finansowo wspierała ruch oporu, lecz po wojnie została oskarżona o kolaborację z Niemcami, a jej kina znacjonalizowano. Potem proponowano jej pracę w nowo powstającym słoweńskim przemyśle filmowym, lecz nie chciała mieć nic wspólnego z nową władzą. Do końca życia pracowała w schronisku.

Główny element scenografii stanowi ścianka wspinaczkowa, która jest ścianą Triglava, pociągiem, pokojem, pejzażem i całym światem – a wszystko to osiągnięto za pomocą niezwykłej animacji i oświetlenia. Aktorzy grali, wspinając się i wisząc, przechwytując się i przewijając, lecz nie było to widowisko akrobatyczne, o nie, a magiczna opowieść o niezwykłej kobiecie.

Fot. europeana.eu

*

Premiera monodramu pióra Wiesławy Sujkowskiej Wanda odbyła się 14 października 2017 w Teatrze Polskim w Bielsku-Białej.

Sztukę o kobiecie zrobiły same kobiety. Wandę zagrała Anita Jańcia-Prokopowicz, wyreżyserowały – Maria Sadowska i Joanna Grabowiecka, scenografia ‒ Ilona Binarsch, muzyka ‒ Maria Sadowska. Spisały się wspaniale, jest w tym energia i ogromne zaangażowanie. Namysł i umiar.

Fot. Joanna Gałuszka

Na jednym z festiwali górskich padły na temat wspinających się kobiet słowa, które paść nie powinny, choć może dobrze, że padły, stały się bowiem asumptem do rozważań na temat tego, jak mówi się o kobietach i jak się je traktuje. Nie tylko w środowisku górskim. Sztuka Wanda pojawiła się więc w doskonałym momencie, jest kolejnym ważnym głosem w tej dyskusji, choć się do niej bezpośrednio nie odnosi i nie takie było zamierzenie autorki.

To tekst uniwersalny, nie tylko dla ludzi gór i tych, którzy Wandę Rutkiewicz znali. Mówi o wolności, o jej granicach, o trudnych wyborach, o pokonywaniu siebie. O wielu sprawach, które mogą wydać Wam się banalne, lecz opowiedziane na scenie, banalne nie są.

Recenzję znajdziecie tu: https://wspinanie.pl/2017/10/sztuka-wanda-teatr-polski/.

*

W Teatrze Śląskim Katowicach natomiast wystawiono sztukę Himalaje Dariusza Kortki i Marcina Pietraszewskiego o Jerzym Kukuczce. Niestety moim zdaniem nie jest to przedsięwzięcie zbyt udane. Cała para poszła w gwizdek, czyli w inscenizację, a tekst niebezpiecznie ocierał się o grafomanię. Dodajmy jeszcze nie najwyższych lotów grę aktorów i mamy himalajską wyprawę zakończoną porażką.

Mnogość środków technicznych, jakie ma obecnie do dyspozycji reżyser teatralny, jest ogromna, i zabawa formą i gadżetami kusi i nęci. Roberta Talarczyka przygniotła  niczym metaforyczna skała Kukuczkę, a koncepcja, przypomina zakładanie lewej nogi za prawe ucho.

Fot. Joanna Kabanow

Dla mnie od jakiegoś czasu teatr to przede wszystkim aktor i słowo (choć, gdy byłam młoda, motocykle w Balladynie u Hanuszkiewicza bardzo mi się podobały), widząc więc początkową pantomimiczną miotaninę, pomyślałam, ach, czemuż nie wyeksponowano właśnie aktora i słowa! Gdy jednak wsłuchałam się w tekst sztuki (no, fragmenty), doszłam do wniosku, że lepiej go jednak nadmiernie nie eksponować. Jest pełen truizmów, autorzy nie mają wyczucia frazy i teatralnego słuchu, a na tle mazów, efektów świetlnych i dźwiękowych jego dosłowność jest wręcz groteskowa.

*

Przeciwieństwem teatralnego nadmiaru jest drugi monodram poświęcony Wandzie Rutkiewicz, zrealizowany przez zespół Teatru Bagatela. To już trzeci górski monodram i może jest kolejnym dowodem na to, że, jak napisałam wcześniej, to najlepsza forma, by opowiadać o ludzkim bycie, który w górach nabiera szczególnie nieznośnej lekkości, a może nieznośnego ciężaru.

Fot. Piotr Kubic

I tym razem sztukę o kobiecie napisały kobiety, Patrycja Babicka i Magdalena Zarębska-Węgrzyn, a nosi tytuł Ostatnie 300 metrów. Tak jak sztuka z Bielska- Białej opowiada o Wandzie z perspektywy jej ostatnich chwil, wciąż owianych tajemnicą, jednak zdecydowanie się od niej różni zarówno rozłożeniem akcentów, jak i formą: grająca z ogromnym zaangażowaniem Wandę Lidia Olszak jest przez cały czas w monotonnym, niemal transowym ruchu naprzód, widzimy jej zmęczenie, jakby wraz z kolejnymi wypowiadanymi słowami zdobywała kolejne metry wysokości. To wędrówka dosłowna i metaforyczna, realistyczna i symboliczna. Przez świat wewnętrzny i zewnętrzny.

*

 W 2018 roku na West Endzie, w Duke of York’s Theatre premiera sztuki Touching the Void, na podstawie książki Joego Simpsona w reżyserii Toma Morrisa. W Polsce wystawił ją Teatr Powszechny w Łodzi, a jej recenzję znajdziecie tu:
 http://gorskidomkultury.eu/dotknac-pustki-teatr-powszechny-lodz/

Fot. Geraint Lewis

*

Większości z tych sztuk nie napisali ludzie gór, lecz twórcy, których być może uwiodło piękno i tragizm wspinania, a może pokrętność motywacji wspinaczy i zdobywców, a może fascynacja nimi. Z racji niezaangażowania mogli spojrzeć na dramaty i dylematy świata gór niejako z lotu ptaka, obiektywnie i analitycznie, zadać niewygodne pytania. Takie spojrzenie zawsze jest cenne, pozwala bowiem wyjść z zaklętego kręgu wspinaczkowych i etycznych idiomów, a góry przefiltrowane przez ich wyobraźnię stają się sceną, na której rozgrywa się… po prostu teatr życia.

Beata Słama

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Kategorie: Film i teatr

0 komentarzy

Leave a Reply