O BIAŁEJ ODWADZE Z INNEJ STRONY

I znów tak się porobiło, że my, kobiety, mi zmiany władzy, musimy walczyć o swoje prawa, a ja przy tej okazji pomyślałam sobie o tym, jak w filmie Biała odwaga zostały przestawione kobiety.

Wiadomo, społeczność góralska była skrajnie patriarchalna, jednak zauważmy, że akcja filmu rozgrywa się przed i w czasie drugiej wojny światowej, wtedy kobiety wykonywały już męskie zawody, wspinały się i jeździły na nartach, sporo też było wyemancypowanych góralek. Poza tym mawiało się, że jeśli góral jest głową rodziny, to kobieta jest szyją, która tą głową kręci.

W Białej odwadze  nie ma żadnej wiodącej postaci kobiecej, a na drugim planie pokazane są trzy.

Pierwszą jest Bronka – jej postać na początku zapowiada się interesująco, co jest zasługą wyrazistej gdy Sandry Drzymalskiej. Potem jednak wątek Bronki zostaje wygaszony, a ona zaczyna nam się jawić jako bezwolny tłumok (choć nie chce podpisać folkslisty, lecz protestuje z ekspresją podduszanej myszy), pojękuje, szepce i patrzy przerażona, a na koniec… Nie spojlerujmy. A mogłaby to być to doskonała okazja do stworzenia mocnej postaci kobiecej idącej pod prąd i pokazania, że góralska społeczność była jednak różnorodna, nie czarna lub biała (jak chcieliby ją widzieć polsko-góralscy szowiniści i patrioci).

Kadr z filmu „Biała odwaga”, ze strony elle.pl

Druga, matka Bronki, słucha bezwolnie męża, chętnie podpisuje folkslistę i z zapałem proponuje, że doniesie, kto z sąsiadów słucha Radia Londyn.

Trzecią jest choreografka i rozwichrzona krakowska artystka Helena, w porywie ludomanii zakochana w głównych bohaterze Jędrku Zawracie. Jest w swej cyganeryjności przerysowana, fatalnie zagrana – słowem idiotka.

Pojawia się jeszcze przez moment druga idiotka – żona niemieckiego komendanta, niby Hansa Franka.

W tle kilka góralek w funkcji dekoracyjnej – na przykład siedzą na polanie wśród owieczek, ubrane jak na wesele, i piknikują. Bo, jak wiadomo, piknikowanie było jednym z ulubionych zajęć górali.

Na ten kobiecy aspekt niestety żaden z recenzentów (i jedna recenzentka) nie zwrócili uwagi. A i mnie mnie od razu rzucił się on w oczy.

Czy takie podejście do kobiet to wynik nieuwagi scenarzystów czy też podświadoma emanacja ich poglądów? A może jeśli chodzi o narrację dotyczącą kobiet i w myśleniu o nich musi jeszcze dużo się w Polsce zmienić? I to nie na poziomie ustaw, a mentalności? Nawet mentalności kobiet?

Beata Słama

Kategorie: Film i teatr

0 komentarzy

Leave a Reply