Spotkania z Filmem Górskim, dzień I, w samo południe
Niby to rozbieg, w powietrzu wisi oczekiwanie, jeszcze pustawo…
…a tu proszę, jest już o czym pisać. W oczekiwaniu na seans przejrzałam program, a tam o twórcach Spotkań…
No cóż, w grupce znajomych, którzy spotkali się i wymyślili spotkania, byłam także ja, również ja wypruwałam sobie żyły (no, prawie) podczas organizacji tych pierwszych, wiele osób mnie pamięta. (Ja natomiast nie pamiętam, abym współpracowała z Maciejem Krupą, ale może zapomniałam). Nie po raz pierwszy moje nazwisko zostało przy tej okazji pominięte, co świadczy o czym… niech każdy wybierze sobie jakieś słowo… więc raczej nie powinnam się dziwić.
W notce znajdziecie też nazwisko Ani Łukawieckiej – osoby wielu zalet, o niezwykłej kulturze i wiedzy (nie takiej jędzy ja ja ;-)).
Ona też wyleciała ze Spotkań tak jak ja dwa lata później. Kiedyś przy kawce porównywałyśmy nasze przeżycia i… poetyka awantur była identyczna. Ze Spotkań odszedł też Kuba Brzosko…
…który jako jedyny trwał przy nich od początku. Nie znam przyczyny jego decyzji, więc nie mogę skomentować. Na szczęście jednak imprezy, wbrew pozorom, nie tworzą organizatorzy, tylko goście, więc cieszę się na spotkania i przeżycia.
Ponieważ nie muszę pisać żadnych sprawozdań, wydarzenia dawkuję sobie z umiarem. Na razie film „Manaslu. Góra dusz” o Hansie Kamerlanderze.
Od razu powiem, że z wielu powodów warto.
A na salę kinową idziemy z kawką z pobliskiej kawiarni La Mano 🙂
Beata Słama
0 komentarzy