TRUDNA SZTUKA PRZEKŁADU

Zanim ukazało się polskie wydanie biografii Wojciecha Kurtyki pióra Bernadette McDonald w przekładzie Macieja Krupy Sztuka wolności, sięgnęłam po książkę Bernadette Tomaž Humar, po pierwsze, by przekonać się, jak autorka radzi sobie z biografią „indywidualną”, bo te „zbiorowe” – Ucieczka na szczyt i Alpejscy wojownicy ‒ już znam, po drugie, by sprawdzić, jakim tłumaczem jest Maciej Krupa, który przełożył Ucieczkę…, a przedtem  Humara.

Kiedyś przeglądałam Humara na potrzeby recenzji, pisałam jednak o samej książce, nie o przekładzie, lecz moją czujność obudziło pytanie znajomego: „Czy ty też nie zrozumiałaś niektórych zdań w tej książce?”. Zabrałam się więc do ponownej lektury.

Bernadette jest dobrą pisarką, umie konstruować opowieść, bawiąc się czasem, tkając ją z detali. Co prawda nie możemy liczyć na skandale i kontrowersje, bo, jak napisał o niej Wojciech Kurtyka, „nawet w najczarniejszym charakterze znajdzie cechy szlachetne i jasne”, mamy jednak niezwykłego bohatera, jakim jest Tomaž Humar, którego portret nakreśliła autorka doskonale. Bernadette dobrze zna środowisko słoweńskich wspinaczy, jest więc szeroki background, także historyczny, bowiem gdy ktoś pochodzi z kraju tak szarpanego wichrami historii, jak Słowenia (a właściwie Jugosławia), nie może to pozostać bez wpływu na jego decyzje i wybory.

Humar to wspinacz charyzmatyczny i kontrowersyjny, wizjoner i mistyk, trudny i przyciągający, grający w niebezpieczną grę z mediami… Bernadette zdążyła jeszcze z nim porozmawiać, napisali tę biografię niejako razem. Ukazała się w 2008 roku, w następnym roku Tomaž zginął w Himalajach. Książka o Humarze plus Alpejscy wojownicy dają nam niezwykły obraz niezwykłej grupy wspinaczy spod Triglava, którzy odegrali tak ważną rolę w podboju Himalajów.

Przyjemność z lektury czerpać jednak będziemy, jeżeli przeczytamy tę książkę po angielsku. Ponieważ wydawcą książki jest Stapis, przed nami dzieło tłumacza niemal w stanie surowym, wprost z jego komputera, możemy więc przekonać się, ile jest wart.

Jest owo dzieło potwierdzeniem opinii, że Stpis wydaje świetne książki, tylko źle opracowane. Czy jakoś tak. Tak w każdym razie twierdzi właściciel wydawnictwa. Napisał to kiedyś w e-mailu do mnie i domagał się opublikowania. Proszę bardzo. W życiu nie czytałam książki z tak dziwaczną interpunkcją. Przecinki pojawiają się w miejscach tak nieoczekiwanych, a nie ma ich w tak oczywistych, że nasuwa się pytanie o przytomność… no właśnie, kogo? Wydawca chyba zaoszczędził na korekcie, ponieważ nazwiska korektorki nie ma, w stopce widnieje co prawda nazwisko redaktorki, lecz jej ręki na tekście nie widać, sądzę więc, że ta oryginalna koncepcja interpunkcyjna to dzieło samego tłumacza.

Przekład jest bardzo nierówny, w ogóle nieoddający stylu pisania Bernadette: jest bezstylowa hiperpoprawność, mnóstwo niezręcznych sformułowań, ale też fragmenty, które czyta się nieźle. Są błędy językowe, takie jak nagminne używanie konstrukcji „wydawał się być” (popr. „wydawał się”, patrz słownik), „dużo” zamiast „o wiele” czy uporczywe powtórzenia. Wiadomo, każdy ma dobre i złe dni, tłumacz sam siebie nie zredaguje, a nawet nie powinien tego robić, lecz nad tym chaosem zapanowałby zapewne redaktor, bo po to jest, lecz redaktora jakby nie było.

Dobry tłumacz musi być przede wszystkim dobrym literatem, Maciej Krupa napisał dwie niezłe książki: Kroniki zakopiańskie i Nieobecne miasto (w tej jest autorem jednego rozdziału), jak więc to się stało, że Humar wygląda tak, jak wygląda?

A teraz kilka przykładów:

„Zdaje on sobie sprawę ze swojej skomplikowanej osobowości, ale nie potrafi ukryć pewnego powabu, który dla niego zeń [nie wiemy z kogo czy z czego] płynie: »Nikomu nie pozwalam, by poznał mnie całkowicie!«”.

„Wygląda jak typowy alpinista: ma względnie dobry kościec, choć jest potężnie zbudowany i zwinny jak kot”.

„Wrażenia szwajcarskiego pilota […] na temat Tomaža są wyraziste…”

„Przechadzając się po bazie z burzą niesfornych kasztanowych włosów dodawała atmosferze wyprawy elementu oryginalnej błyskotliwości”.

„…najbardziej korzystny moment występował…”

„Ściana była śmiertelną układanką, którą należało rozwiązać [układanki się układa, rozwiązuje – zagadki]”.

„Jest zmęczony sytuacją ofiary swoich ukrytych lęków”.

„To podejście opiekuńczej troski wobec nich stało się jego stałą cechą”.

”Jego ojciec bez przerwy wykonywał rozmaite zajęcia [chodzi o to, że imał się różnych prac, by utrzymać rodzinę]”.

„Przy ognisku dzieci dostawały jabłka pieczone na patyku, a dla dorosłych były pędzone ze śliwek i orzechów ‒ śliwowica i orzechówka”.

„Tomaž popadł coraz bardziej w rutynę. Funkcjonował w schemacie napiętym do granic możliwości”.

„Reszta zespołu obejmowała dość dziwne zbiorowisko wspinaczy. Część z nich była być może już nieco poza okresem swojej świetności”.

„Ściskajał on w zębach latarkę…”

Na tym kończąc, ściskajajmy kciuki za sztukę przekładu oraz redakcji.

Beata Słama

Berandette McDonald, Tomaž Humar, przekł. Maciej Krupa, Stapis, Katowice 2012.

 

 

 

Kategorie: Książki

0 komentarzy

Leave a Reply