STRASZNA SŁAMA, DOBRY PIETRZAK, CZYLI MOŻE SZATKOWSKI NIE JEST TAKI ZŁY?
Nieoceniony Michał Pietrzak zamieścił na naszej stronie pod recenzją biografii Józefa Oppenheima pióra Wojciecha Szatkowskiego obszerny i interesujący wpis. A że pluralizm dobra rzecz, zamieszczamy.
Muszę podjąć w części obronę autora.
- Bohater – głównym źródłem wiedzy o Opciu jest Ruda i książka tandemu Zieliński/Ruda. Inne źródła są skąpe i bardzo trudno uniknąć cytowania tychże. Można było podjąć próbę innej konstrukcji książki, by te nie biły po oczach. Ale to chyba zadanie karkołomne, ponieważ mamy materiałów po prostu mało. Dopiero skoncentrowanie się na młodości, studiach, działalności politycznej pozwoliło by od tego uciec.
Pytanie, czy są inne źródła dotyczące tego okresu? Bohater nie dbał o „publicity” i obawiam się, że nie bardzo jest w czym wybierać. Z tekstu wynika, że prywatne materiały zaginęły w powstaniu, więc może nie być na czym budować innej konstrukcji książki.
Ta jest skoncentrowana przede wszystkim na Zakopanem i nartach i siłą rzeczy wszystko idzie w kierunku tym samym co W stronę Pysznej. Można ją uznać za „rozszerzenie” pierwowzoru. - Okres młodości bohatera dostał pełniejsze tło. Można było rozwinąć wątek działalności politycznej, tylko że wtedy zaczynamy dryfować w kierunku dysput o „lewactwie”, „prawactwie” i komunizmie i nurzamy się w codzienności dalekiej od obrazu pogodnego Opcia.
- Sąd kapturowy i pozbawienie członkostwa TOPR. Dla mnie to odkrycie. Miałem świadomość, że pozbawiono go możliwości pełnienia funkcji kierownika i była wylewana żółć wiadrami (najbardziej polskie słowo: pisane samymi polskimi znakami: „żółć” – to z Ziarna prawdy Miłoszewskiego. Skojarzenie warte pięciu gwiazdek).
Ale usunięcie z TOPR to zupełnie inny wymiar konfliktu. O roli Korosadowicza wiedziałem. Ale Paryscy biorący w tym udział, to dla mnie nowość. To plus książki.
Muszę wrócić do krytyki Gondowicza Wielkiej Encyklopedii Tatrzańskiej (artykuł w „Tygodniku Powszechnym” sprzed lat). Tam z tego, co pamiętam, dotykał m.in. kwestii omijania przedwojennego antysemityzmu, faktu że np. „starozakonni” nie mieli czego szukać w Klubie Wysokogórskim itp. (pisane z pamięci).
To umknęło, bo rozpętała się polemika z Cywińskim w sprawie nazewnictwa i tego, czy Gondowicz jako kiepski taternik ma prawo do krytyki (W Góralu z Wilna aż buzuje).
Ostatnie publikacje dotykające kwestii dwóch światów równoległych w Zakopanem, polskiego i żydowskiego, powodują, że powoli białe plamy znikają. Ale Oppenheim jest częścią tego obrazu.
To, czemu jego mogiła jest na Nowym Cmentarzu, bo tam jest kwatera dla „innowierców”, jest dla mnie nowością, a zawsze się nad tym zastanawiałem. - Drążenie kwestii śmierci, zestawienie materiałów z kilku źródeł, opis czasów, gdy działalność bandycka mieszała się i przenikała z polityczną na wszelkie możliwe sposoby. To jest mocny punkt książki.
- Uwagi zawodowe dotyczące redaktora. To zawsze jest trudność, ponieważ zna się „kuchnię”, łatwo formułuje się uwagi fachowe. Jednak pytanie, ile z nich dla zwykłego czytelnika będzie mieć znaczenie?
(Jak u mnie: żona widzi ładną elewację budynku, ja widzę krzywą obróbkę blacharską, kiepskie połączenie balustrady z balkonem, słaby detal itp..). - Emocje. Autor ma do Opcia stosunek głęboko emocjonalny i tego nie ukrywa. Dla mnie są w książce momenty, kiedy wydaje mi się to zbyt ckliwe i jest tych emocji za dużo. Ale to moja perspektywa.
- Książka na pewno „odświeża” postać Józefa Oppeneheima dla młodszych pokoleń, które mogą W stronę Pysznej nie znać. Taką rolę dobrze spełnia.
- Z mojego punktu widzenia przydałoby się więcej informacji o młodości, działalności politycznej, okupacji na Wołyniu, w Warszawie i Powstaniu. Ale to zmienia akcenty książki.
Michał Pietrzak
1 komentarz
Michał Pietrzak · 11 kwietnia 2021 o 07:10
To się nazywa „dobry i zły policjant (milicjant?)” .