NIEŚMIALI CHŁOPCY PRZED WIELKĄ ŚCIANĄ

W ostatnich latach literatura górska stała się niezwykle popularna. Takoż i wspinacze, bez względu na to, czy odnosili sukcesy kiedyś i dziś już się nie wspinają, czy wspinają się, lecz są jeszcze zbyt młodzi na sukcesy. Na spotkania poświęcone górom i wieczory autorskie przychodzą tłumy, na festiwale górskie nie przyjeżdżają już tylko ludzie gór, można bowiem powiedzieć, że wspinacze dorobili się fanów, które to słowo jeszcze parę lat temu w kontekście wspinania byłoby nie do pomyślenia.  Zainteresowanie fanów (chyba są to głównie panie), których mój kolega nazwał wyznawcami, ogranicza się jednak tylko do himalaistów i gór, których wysokość zaczyna się od ósemki. I niezależnie od tego, czy ktoś zdobył ośmiotysięcznik z tlenem czy bez, drogą łatwą czy trudną, wspinał się czy tylko brnął w śniegu, obdarzany jest bezkrytyczną atencją i entuzjastyczną uwagą, a niektórzy stają się nawet idolami. I gdy tylko ogłoszą zbiórkę pieniędzy na kolejną wyprawę (bo jeżdżenie za własne jakoś się nie przyjęło), wyznawcy spieszą z gotówką. Natomiast wielkie ściany Alaski, Alp, Yosemitów czy Patagonii… to na fanach nie robi wrażenia. Nie są ciekawi kogoś, kto wytyczył nową drogę na pięknej ścianie w zakątku, do którego nikt przedtem nie dotarł, a Agora nie wyda książki temu poświęconej. Dlatego o tym, kim jest Tommy Caldwell, wiedzą tylko ludzie poważnie zainteresowani wspinaniem, kumający, o co tak naprawdę chodzi.

Kiedy czytałam książkę Tommy’ego Caldwella  Presja (angielski tytuł to Push –  więc „napierać”, „cisnąć”, co nie ma nic wspólnego z presją, bo też na Tommy’ego presji w kwestii wspinania nikt nie wywierał), przypominał mi się Brytyjczyk Andy Kirkptrick, wspinacz, doskonały pisarz (niestety polskie przekłady jego książek są słabe – sporo humoru z zeszytów) i mówca motywacyjny. Jest dyslektykiem, z tego powodu uważany był za niezbyt bystrego dzieciaka, siedział w ostatniej ławce, źle się uczył, nie miał kolegów. Aż w jego życiu pojawiło się wspinanie. I zostało w nim na zawsze, a Andy jest jednym z najlepszych wspinaczy na świecie.

 Amerykanin Tommy Caldwell też nie miał łatwego startu: był drobnym nieśmiałym  chłopaczkiem z odstającymi uszami i w okularach o grubych szkłach. Miał problemy z nauką, nie brylował na szkolnych dyskotekach, nie otaczał go wianuszek dziewcząt. Był jednak synem faceta, który się wspinał i który wiedział, czego synowi potrzeba. Tommy od najmłodszych lat spędzał więc czas w skałkach i w górach, ojciec zabierał go na coraz trudniejsze drogi. Skończyło się na tym, że Tommy został jednym z najwybitniejszych amerykańskich wspinaczy, ma koncie wiele dróg na wielkich ścianach Yosemitów i Patagonii. Także w jego przypadku wspinanie stało się swego rodzaju wybawieniem.

Swoją drogę do wspinania i wspinaczkowy żywot opisał właśnie w Presji. Pisze o rodzinie (choć opis swoich narodzin mógłby sobie darować), o wspaniałym ojcu, lecz także o wybitnych amerykańskich wspinaczach, których miał szczęście poznać, i o amerykańskiej scenie wspinaczkowej (dziwnie brzmi, lecz tak się mówi). Jest rys historyczny, a także ewolucja podejścia do wspinania wielkościanowego, łamanie zasad i ich ustanawianie.

To książka interesująca, ciepła i dowcipna, ważne, że Caldwell ma do siebie dystans. Niestety to, że dobrze pisze, możemy, tak jak w przypadku Andy’ego, jedynie przeczuwać, bowiem, jak to zwykle w wydawnictwie Stapis bywa, przekład nie jest najlepszy, błąd goni błąd. Pani Małgorzata Chuchla zdecydowanie nie jest zawodową redaktorką, nie zna gramatyki i ortografii, wydawnictwo nie przyjęło tez żadnych logicznych zasad pisowni i odmiany nazw własnych, co jest dla czytelnika nieco dezorientujące. Szkoda, to mogłaby być bardzo dobra książka, a nie jest. No, ale Caldwell na szczęście o tym nie wie. Warto jednak się poświęcić się i po nią sięgnąć, a jako uzupełnienie obejrzeć doskonały film Dawn Wall o Tommym.

Tommy Caldwell, Presja (Push), przekład. Anna Gołębiowska, Stapis 2019.

Kategorie: Książki

0 komentarzy

Leave a Reply