O TOPR-ZE NARESZCIE

To książka, na którą czekaliśmy chyba wszyscy, choć być może o tym nie wiedzieliśmy. Książka o TOPR-ze. Na szczęście nie stricte historyczna. Zainteresowani tematem znają na pamięć żywot Generała, przebieg wypadku po Kościelcem (Karłowicz) czy rajdy motorowe Oppenheima. I choć słyszałam głosy, że w TOPR. Żeby inni mogli przeżyć Beaty Sabały-Zielińskiej brakuje właśnie solidnej podbudowy historycznej, mnie nie brakuje jej w ogóle. Autorka skupia się na czasach, które pamiętają jej rozmówcy, a więc tych powojennych, i w jakiś sposób przełomowych dla funkcjonowania tej organizacji.  

Sabała-Zielińska, wiedząc zapewne, że zaciężna literatura „przyczynkarska” może zainteresować jedynie osoby siedzące w temacie, wybrała inną formę: o historii TOPR i jego ludziach opowiada poprzez historie, które zebrała. Rozmawiała z wieloma ratownikami (nie tylko), usłyszała mnóstwo ciekawych i poruszających, a niekiedy zabawnych relacji, i z nich właśnie układa fascynującą opowieść o ratownikach. Sama trzyma się tła, wtrącając niekiedy niezbędny komentarz czy wyjaśnienie, jednak na pierwszym planie są oni, ratownicy górscy, nazywani w przypływie czyjejś egzaltacji rycerzami błękitnego krzyża (którego to określenia nie znoszą). Opowiadają językiem żywym i dosadnym – tu brawa dla redaktorki, że nie próbowała go okiełznać i uczynić poprawnym politycznie.

Książka podzielona jest na rozdziały, a każdy poświęcony  jednemu z „działów” ratownictwa, a otwiera ją rozdział Mężczyźni na miarę czasów,  a potem TOPR wczoraj i dziś, traktujące chyba… o wszystkim. Panuje w nich straszny, choć interesujący bałagan, zupełnie jakby z początku autorka nie miała koncepcji książki, a chciała upchnąć jak najwięcej. Wydaje mi się, że można by połączyć je w jeden rozdział, w którym powinno znaleźć się miejsce na opowieść o paniach ratowniczkach. Bo choć nie najważniejsze i nieliczne, gdy rozdział im poświęcony widzimy niemal  na samym końcu, mamy wrażenie, że to trochę ogon, coś, co autorce przypomniało się w ostatniej chwili, jako mało ważne.

Oprócz historii, relacji, opowieści i anegdot mnóstwo w tej książce interesujących faktów i szczegółów dotyczących tajników ratowniczej kuchni – a wszystko to merytorycznie bez zarzutu, bowiem konsultowane z samymi ratownikami.

Mimo iż TOPR… czyta się dobrze – to lektura na jeden przyjemny i pasjonujący wieczór ‒ jest w niej niestety sporo błędów językowych i dziwnych sformułowań, jak na przykład opadająca żelazna kurtyna ‒ kto był w teatrze, ten wie, co dzieje się, gdy kurtyna opadnie: nic nie widać.

W książce na szczęście widać mnóstwo. Przeczytajcie ją koniecznie. To pozycja zarówno dla górskich wyjadaczy, jak i górskich spacerowiczów. Ku nauce i przestrodze.

Beata Słama

Beata Sabała-Zielińska, TOPR. Żeby inni mogli przeżyć, Prószyński i S-ka, Warszawa 2018

 

Kategorie: Książki

0 komentarzy

Leave a Reply