SEN O ŻYCIU
Są takie książki, których nie chce się przestać czytać.
Są takie książki, z którymi nie chce się rozstawać.
Szczęście wilka Paolo Cognettiego (doskonały przekład Tomasza Kwietnia) skończyłam czytać w kawiarnianym ogrodzie. Leżałam na leżaku, świeciło słońce, zamknęłam książkę i poczułam, że mam w oczach łzy.
Miałam ochotę płakać i płakać. I wypłakać wszystko, co złe. A może, co dobre. Ze wzruszenia, z rozrzewnienia, z powodu piękna świata i piękna słowa.
Po powrocie do domu spytałam Noemi: Jak to jest, że można pisać tak prosto, a powiedzieć wszystko?
Nie wiem – odpowiedziała.
I tym razem jesteśmy pod Monte Rosą. Wieś nazywa się Fontana Fredda i może jest tą samą wioską, co w Ośmiu górach. A może nie.
I może główny bohater jest ten sam, choć ma inaczej na imię – Fausto. Poturbowany, szukający, pogubiony, próbujący. Trochę irytujący w swoich wahaniach. A przez to bliski.
Jest knajpka Uczta Babette (ważne odniesienie do filmu), niby dla narciarzy (sezon, śnieg, wyciągi), lecz będąca centrum wioskowego świata. A może świata w ogóle. Ludzie przychodzą, wychodzą, przesiadują, gadają, spotykają się, poznają, są małe i wielkie dramaty. Znamy takie miejsca.
Poznajemy jej właścicielkę (nie ma na imię Babette), byłego drwala i leśnika Santoroso, kelnerkę Silvię, która przyjechała w góry, by spróbować czegoś nowego, a może uciec…
Jest też schronisko Quintino Sella, a w nim Szerpa. Jest wysokogórsko, surowo i lodowcowo. Jest śmierć. I piękno.
Jest i siekierazada. A nawet Siekierezada, tylko włoska. I trochę inna, ale jednak. Bo znajduję w Szczęściu wilka niezwykłą wrażliwość na codzienność, na zwykłe sprawy, które składają się przecież na nasze życie. Jest uważność w patrzeniu. I uważność na piękno. Czasem nieefektowne i ciche
Paolo pisze o tym, że tracenie i zmiany nie są złe. Po prostu są. Że nic nie jest na zawsze. I to też nie jest złe. Ani samotność.
A wokół oszałamiająca natura, która będzie, gdy nas już nie będzie. W której chciałoby się zagubić na zawsze.
Żadna z historii opowiedzianych przez Cognettiego się nie kończy, wszystkie pozostają otwarte.
A ludziom przygląda się wilk. Może to on jest narratorem? Patrzy z góry i sporo wie? Co widzi?
„I te sny były tak samo częścią krajobrazu Fontana Fredda jak owiewane wiatrem lasy, niesprzedane sągi, wyschnięte jesienne strumienie, sarny pasące się na stoku narciarskim, wciąż jeszcze wolnym od śniegu, nieoświetlone domki i zwiędłe borówki, i żółknące modrzewie, i wałęsające się psy pasterskie, i cienka warstwa lodu tworząca się w nieckach poideł. Fontana Fredda została stworzona w równej mierze z rzeczywistości i pragnień. A wokół niej wznoszą się góry, całkowicie obojętne na sny istot ludzkich, i nadal tu będą, kiedy te istoty się zbudzą”.
Czytajcie.
Beata Słama
Paolo Cognetti, Szczęście wilka (La felicità del lupo), przekład Tomasz Kwiecień, Sonia Draga 2023.
0 komentarzy