RECENZJOZA – CHOROBA XXI WIEKU
Na niezrównanym i naszym ulubionym Portalu Górskim recenzują na potęgę. Właśnie ukazała się doskonała i świetnie napisana recenzja Pauliny Wierzbickiej, niegdyś „Polly”, więc jeśli ktoś nie wie, czy sięgnąć po biografię Artura Hajzera, po jej przeczytaniu będzie wiedział.
Napisanie dobrej recenzji to trudna sztuka. Ta jest doskonała, ale przecież może być jeszcze lepsza, dlatego pozwalamy sobie zwrócić uwagę na kilka kwestii…
A więc czytamy:
„Biografia Artura Hajzera ‒ Droga Słonia [tu powinien być cudzysłów, no, ale w ferworze twórczym można przegapić…] pióra Bartka Dobrocha wciąga, inspiruje i bawi [sic!].
Nie jest naszpikowana [sic!] górską martyrologią, przeciwnie ‒ miejscami jest groteskowa i lakoniczna [ciekawe, czy Bartek wie, że napisał groteskową i lakoniczną ‒500 stron – biografię…]. Jest z resztą [zresztą – patrz słownik] taka, jaką [czy my nie wiemy czegoś o płci Artura?] był sam Artur Hajzer [wnioskujemy, że Artur był: groteskowy, lakoniczny, nienaszpikowany górską martyrologią, a także wciągał, inspirował i bawił]. Słoń miał fantastyczne poczucie humoru [tu byśmy dyskutowały] oraz ogromny dystans zarówno do siebie [,] jak i do otaczającego go świata”.
„Bartek Dobroch dołożył wszelkich starań, by książkę naszpikować tysiącami faktów z życia himalaisty [Sporo tego szpikowania…]
„Są tu liczne wypowiedzi osób, które na przestrzeni życia [to wyrażenie niepoprawne] Słonia związały się z nim na dłużej, czy też krócej”.
„Przy takiej ilości faktów książka mimo to pozostaje lekka i przyjemna do czytania [wypadki, porażki, bardzo trudne relacje z ojcem, śmierci górskich partnerów, rozwody, plajta firmy, tragedia na Broad Peaku… słowem, ubaw po pachy i sama przyjemność]. Opowiada historię spełniania marzeń, bezgranicznego poświęcenia ideom [,] które przyświecały Arturowi [nie bardzo wiemy, kto się bezgranicznie poświęcał ideom Artura]. A tych miał mnóstwo ‒ nieraz prowadził kilka wielkich projektów równocześnie [,] będąc wiernym idei ‒ albo dobrze, albo wcale [to chyba nie jest idea, to raczej zasada]. Wszystko [,] za co [do czego] zabierał się z przeświadczeniem słuszności [to chyba potworek językowy]i wiarą[,] zwieńczone było sukcesem”. [Tak, szczególnie firma Alpinus].
„W książce czytamy zatem [dlaczego „zatem”?] o mrożącym krew w żyłach wyścigu czasu [czas się ścigał?]z biurokratyczną machiną oraz nieludzkim wysiłkiem [wyścig z nieludzkim wysiłkiem?] w trakcie historycznej akcji ratunkowej na przełęcz Lho La [La to znaczy przełęcz, wychodzi na to, że mamy przełęcz przełęcz La, no, ale w „Kabareciku” Olgi Lipińskiej były Siostry Sisters, a w sklepach serek Fromage, więc spoko] Himalajach, gdzie w 1989 roku wydarzyła się największa tragedia polskiego himalaizmu [doszło do największej tragedii]. Lawina zabrała ze sobą [antropomorfizacja lawiny?] czołówkę polskich wspinaczy: Mirosława [„] Falco [„] Dąsala, Eugeniusza Chrobaka, Mirosława Gardzielewskiego, Andrzeja Zygmunta [„Zygę”] Heinricha i Wacława Otrębę. Poruszający niebo i ziemię [ale dlaczego poruszał?] Artur Hajzer był spiritus movens [kursywa] akcji ratunkowej po jedynego ocalałego [,] Andrzeja Marciniaka […] [właśnie te fragmenty czynią lekturę niezwykle łatwą i przyjemną].
Nikt inny, jak tylko Słoń [,] ze względu na swoje umiejętności interpersonalne [?] oraz znalezienie się [oraz to, że znalazł się] w odpowiednim miejscu, o [i w] odpowiednim czasie [,] był w stanie sprowadzić Marciniaka bezpiecznie na dół [przy tym zadaniu się poddajemy]”.
„W książce mnożą się przykłady podobnych [a więc sprowadzał wiele razy?] poczynań głównego bohatera [to chyba logiczne, że bohater biografii jest jej głównym bohaterem], gdzie [gdy] wiara, nadzieja, siła oraz przekonanie [ale do czego?] wiedzie go prostą drogą do kolejnych sukcesów [przykłady się mnożą… przez pączkowanie, fragmentację, zarodniki, czy może płciowo?]”
„Co łączy osoby Marcina Kwaśniewskiego [,] założyciela i właściciela marki Milo, Marka Arcimowicza [,] fenomenalnego fotografa współpracującego na co dzień z [„National Geographic”,] czy Martyną Wojciechowską, w końcu zaś Marka Raganowicza [,] czołowego wspinacza big-wallowego [może jednak bez spacji?].
[Ilona Łęcka: Spróbujmy przeczytać to zdanie głośno. Ja się zatchnęłam, no, ale nie jestem himalaistką i nie mam treningu wytrzymałościowego. Język polski na szczęście idzie w sukurs takim jak ja słabiakom, proponując najprostsze ze znaków interpunkcyjnych: przecinki! Tak, to one tworzą pauzę dla utrzymania suspensu, dla zaczerpnięcia powietrza, dla uporządkowania sensu zdania. Tutaj sensu brak, nie tylko dlatego że nazwisko Wojciechowskiej jest odmienione w niewłaściwym przypadku].„Początki w kultowej firmie Alpinus, za której sukcesem stał jako prezes Artur Hajzer, a wiceprezes Janusz Majer. Ich sztandarowy model plecaka [,] Woodpacker [,] był symbolem wygody i luksusu, podczas gdy w większości w schroniskach i na szlakach można było spotkać jeszcze wędrowców z ortalionowymi, zazwyczaj niebieskimi plecakami z zewnętrznym aluminiowym stelażem. Ciężka praca na przestrzeni lat [o, znowu przestrzeń lat] wyprowadziła podwórkową firmę na arenę międzynarodową, zatrudniając rzesze ludzi przy produkcji odzieży i sprzętu outdoorowego.
[Podoba nam się rozmach emocjonalno-stylistyczny: „kultowa firma”, „rzesze” „arena międzynarodowa”. Ciężka praca zatrudniała ludzi… ciekawe. Autorka zapomniała chyba o prymarnej zasadzie tożsamości podmiotu w zdaniu nadrzędnym z domyślnym podmiotem w zdaniu, w którym zastosowano imiesłów przysłówkowy współczesny].„Albo [,] na przykład[,] pierwszy zorganizowany w Polsce festiwal filmów górskich, który odbył [odbywał] się w Katowicach od 24 do 27 lutego 1988 roku. Oczywiście w sztabie [front?] organizacyjnym nie mogło zabraknąć Artura. Ten powiew zachodu [czy chodzi o obecność Artura?] przyszedł [powiew przyszedł?] do nas po wizycie Słonia [mnogość podmiotów] na najstarszym festiwalu górskim w Europie, który odbywał się już [dlaczego „już”?] od 1952 roku we włoskim Trydencie [festiwal ma w nazwie Trento, ale co tam]. Kiedy po trzeciej edycji w 1992 roku festiwal upadł [upadek festiwalu? Ale którego? Tego w Trydencie?] [,] jego kontynuacją był [,] i jest po dziś dzień [,] festiwal w Lądku Zdroju ‒ zapoczątkowany przez Zbigniewa Piotrowicza, a dziś prowadzony przez Macieja Sokołowskiego [Maciej jest dyrektorem festiwalu, a nie prowadzącym].
„Cytując Słonia [,] każda z tych imprez [imprezy cytują?] odpowiada na to samo zapotrzebowanie, na które odpowiadał pierwszy katowicki przegląd, czyli według słów himalaisty-kulturoznawcy [ach, to mnożenie podmiotów…]: „[»] zapycha rażącą lukę w naszej wspinaczkowej egzystencji, pozbawionej kulturowej otoczki, ważnego podobno czynnika motywacji do wspinania” [«] oraz pozostaje “[»świetną okazją do konsolidacji środowiska, platformą, na której spotykają się różne pokolenia, a takich okazji nigdzie indziej po prostu nie ma”[«]”.
„Z książki dowiemy się [,] czym jest kultowa [o, znowu kultowa] w Katowickim Klubie Wysokogórskim „ognista piłka”, o co chodziło z Metro-Hajzer-Majer [,] wzorowanym nazwą na amerykańskiej wytwórni filmowej Metro-Goldwyn-Mayer [,] oraz [jak] obciążać węzeł skrajny tatrzański[tak,] by się nie rozwiązał, tak jak pod Słoniem [ale co pod Słoniem?] w trakcie kursu wspinaczkowego Hajzera [dwa podmioty w jednym zdaniu, hmm…], a także wiele innych smaczków.
[„Oraz obciążać węzeł skrajny tatrzański by się nie rozwiązał” sam w sobie jest smaczkiem. Osobliwym. ]„Książka Bartka Dobrocha wzbogacona jest licznymi wypowiedziami oraz cytatami z książki »Atak rozpaczy» Artura Hajzera. Patrzymy zatem na świat przez pryzmat himalaisty. [Hajzer, owszem, dużym człowiekiem był, ale że był pryzmatem, tego nie wiedziałyśmy…]”.
„Jego [czyje?] trafne spostrzeżenia, cięty żart […] autoironia bawią czytelnika [faktycznie, boki zrywać…]”.
„Autor książki na przestrzeni [znowu przestrzeń!] 500 stronic [może jednak stron?] i czterech tematycznych rozdziałów [przestrzeń rozdziałów] przedstawił sylwetkę Hajzera ‒ jego historii, początków wspinania, kiedy to [,] spotykając na zbiórce harcerskiej Jerzego Kukuczkę [,] nie do końca wiedział [,] z kim ma do czynienia.
[I przedstawienie tych początków zajęło mu aż pięćset stron! To lepiej niż wielka epopeja Koźmiana! Wygląda też na to, że przy okazji przedstawił sylwetkę historii i początków. Ach, ta odmiana… Poza tym Kukuczka na zbiórce harcerskiej był harcerzem, a nie sławnym himalaistą, więc Hajzer wiedział, że ma do czynienia z harcerzem o nazwisku Kukuczka].„Poruszone są również trudne wątki ‒ rodzinnych zależności, brutalnego upadku doskonale funkcjonującej marki Alpinus i przekształcenie jej w markę Hi-Mountain (od nazwisk partnerów biznesowych Hajzera i Majera). [Sądziłyśmy, że to raczej od High i Mountain, ale może nie wiemy].
[Ilona Łęcka: Czy aby na pewno? W książce jest to kwestionowane. I ten brutalny upadek, niczym wypowiedź oszalałego z napięcia komentatora pucharowego meczu piłki nożnej… lecz tam upadki poprzedza zwykle brutalny atak przeciwnika, a sam upadek może być groźny, straszny, przerażający, okropny, niebezpieczny… ale brutalny?]„Kolejne rozdziały to Słoń w roli lwa biznesu oraz pomysłodawca i realizator idei Andrzeja Zawady ‒ wielkich wypraw narodowych ‒ twórca programu Polski Himalaizm Zimowy [Słoń jest rozdziałem, rozdział jest Słoniem? Jakby nie dość było naszej konfuzji…].
„Książka ta łączy fanów literatury górskiej, bo[,] de facto[,] gór jest tu zdecydowana większość[,] [większość gór?] oraz fanów biografii. Z całą pewnością warto posiadać [może jednak „mieć”?] ją w domowej biblioteczce, bowiem jej wielowymiarowy aspekt urzecze [aspekt wielowymiarowy, który „urzecze” – sądziłyśmy, że „urzeknie”, ale widocznie się nie znamy), każdego mola książkowego [a zwykłego czytelnika już nie?]. Rzetelne fakty [jak rozumiemy, fakty autentyczne?], liczne wypowiedzi [czyje?] oraz historia człowieka nietuzinkowego na tle transformacji ustrojowej lat 80 [.] i 90.”
To doskonała recenzja. My apelujemy jednak do wszystkich twórców, tudzież twórczyń recenzji: czytajcie to, coście napisali! Sprawdzajcie po wielokroć. Choćby z szacunku do czytelników. Bo inaczej Wasze teksty będą wyglądać tak, jak ten.
Pozdrawiamy,
Ilona „Illi” Łęcka i Beata „Beti” Słama
0 komentarzy