DWA ŚWIATY PANI BEATY

„Tygodnik Podhalański” to nie jest dobra gazeta. Marne dziennikarstwo, fatalna polszczyzna, paskudna szata graficzna, skłonność do taniej sensacji. Redaktorką naczelną jest Beata Zalot. Oprócz tego, że redaktoruje „Tygodnikowi” i jest dziennikarką, maluje, pisze wiersze, a teraz wydała zbiorek prozy. Wyznać muszę, iż powodu mojej opinii o „Tygodniku” ani myślałam zapoznawać się z twórczością pani Beaty Zalot, nie byłam jej ciekawa, jednak Bożena Gąsienica, dyrektorka zakopiańskiej biblioteki, powiedziała: „Weź. Przeczytaj. Zdziwisz się”.

Wzięłam, przeczytałam i się… zachwyciłam.

To zbiorek opowiadań, a właściwie miniatur,  pod tytułem „Ozwa” (w gwarze góralskiej to „echo”). Beata Zalot pisze o ludziach, których spotkała podczas dziennikarskiej pracy, ale nie jest to zbiór reportaży, o nie. Ci ludzie trochę nie z tego świata są, a raczej ze świata, którego już nie ma, można pomyśleć nawet, że z wyobraźni autorki się zrodzili, przyszli z brzyzków, z łąk i z gór. Pisze o nich tak, jakby siedziała w ich duszach, jakby bliskie jej były ich myśli, albo nawet były takie same jak jej. Pisze z miłością i współczuciem. O Bronku, co chciał latać, o Józku pszczelarzu, o opiekunie drogi (tu uroniłam łzę), o Karolci, której życie nie rozpieszczało… Przypomina mi pisanie Beaty Zalot prozę mojego ulubionego Tadeusza Nowaka, niby pisarza „wiejskiego”, a tak naprawdę metafizycznego. Autorka doskonale operuje detalem, właśnie detalami buduje poczucie bliskości, intymności nawet, przygląda się wszystkiemu z bliska, z czułością.

Całości dopełniają ilustracje jej kredki (bo raczej nie pędzla), trochę nikiforowe, trochę baśniowe. Wejdźcie do świata Beaty Zalot, ale nie tego „tygodnikowego”, a nie pożałujecie.

Beata Słama

Beata Zalot, „Ozwa”, wydawnictwo Astraia, Kraków 2014.

Kategorie: Książki