DWIE SZYBKIE RECKI
1.
O książce, której nie chce mi się czytać
Literatura górska zrobiła się ostatnio bardzo obfita, zarówno himalajska, jak i tatrzańska. Wystarczy więc wyekstrahować jakiś temat, obłożyć się książkami, tu zaczerpnąć, tam ściągnąć, ówdzie przepisać, powiązać własnym słowem i nowa książka gotowa. Ostatnio górska pisanina nie ma na celu stworzenia nowej jakości, a tylko wykorzystanie koniunktury na literaturę górską, zarobienie kasy i zapisanie się w annałach.
To myśląc, nie sięgnęłam po książkę A niech to szlak Bartłomieja Kurasia, traktującą o tragediach tatrzańskich i trochę o historii. Bo czyż taka książka może być interesująca dla pokolenia, które wychowało się na Żuławskim i Jagielle? A zresztą, czy trzeba należeć do jakiegoś pokolenia, by znać te pozycje i po nie sięgać? O tragediach bardziej współczesnych można natomiast przeczytać sobie w rozmaitych mediach, które wszak karmią się tragediami.
Tak więc miałam podejrzenia, że nie będzie to lektura specjalnie interesująca, a gdy przeczytałam recenzję Bodzia Kowalskiego w „Górach”, okazało się, iż moje podejrzenia były słuszne. Jakoś mam ochotę się z panem recenzentem zgodzić.
Ponoć dobrze się czyta, są błędy merytoryczne (w książce Kurasia – i Smoleńskiego – o Goralenvolku też były), ale błędami już nikt się dzisiaj nie przejmuje, a już najmniej sami autorzy. No i nie wytrzymuje porównania z książką Beaty Sabały-Zielińskiej. No ja myślę.
A więc dla dla kogo ta książka? Dla pana Kurasia i Agory, żeby sobie zarobili. Ale też dla młodych fanów gór i ludzi gór łykających wszystko, co ma góry w tytule, bądź w podtytule, albo na okładce.
Dla nich nie będzie już Żuławskiego i Jagiełły. Będzie tylko Kuraś. Takie czasy.
2.
Himalajska cytryna
Temat „himalaizm” został już wyciśnięty jak cytryna właśnie, ale wciąż można na nim pociągnąć, wciąż jeszcze coś z niego kapie.
Choć nie wiadomo, jak długo, szczególnie jeśli chodzi o polski himalaizm, który jest w zaniku, a może już go w ogóle nie ma. Bohaterów też zaczyna brakować, bo wszyscy powoli osiągają wiek dojrzały i nie jeżdżą w góry, a jeśli jeżdżą, to generalnie jakoś nie bardzo im już wychodzi. Ale zanim sprawa całkiem się sypnie, można jeszcze coś ugrać. Dlatego więc wyszedł dodatek do „Polityki” o dziwacznym tytule Himalaiści. Światowa [światowa to może być wojna, dama, a może premiera. Czy chodzi o wspinanie na całym świecie? Ale przecież w tytule są Himalaje… ] historia wspinaczki. 40 bohaterów gór [nieważne, że są też panie], poświęcony himalaizmowi, trochę jakby za późno, ale może na czerpanie z krynicy wiedzy zawsze jest czas.
A dla kogóż ta wiedza? Chyba dla tych, którym nie chce się czytać ciekawych i długich książek i którzy lubią kompendialnie i na szybko. Tak więc mamy rewię przeróżnych himalaistów, polskich i zagranicznych, dawnych i nowszych, pań i panów. A jedyną cechą oryginalną tego spisu jest to, że uwzględniono w nim Fanny Bullock-Workman.
Taka publikacja to nie jest miejsce i okazja do popisywania się błyskotliwym piórem, teksty są więc mało oryginalne i na poziomie najwyżej przeciętnym. Zresztą od niektórych autorów trudno oczekiwać wysokich lotów, od innych natomiast oczekiwałam czegoś bardziej z polotem. A jeśli czytam o „krótszych sylwetkach” wspinaczy i „różnych formach pokonywania gór”, to mi trochę smutno, że nie zatrudnili redaktora.
Bartłomiej Kuraś, Niech to szlak. Kronika śmierci w górach, Agora, Warszawa 2020.
Himalaiści. Światowa historia wspinaczki. 40 bohaterów gór, dzieło zbiorowe, „Polityka”, pomocnik historyczny.
Beata Słama
0 komentarzy