BARDZO MILI DŻENTELMENI

Zanim udałam się na seans Niebezpiecznych dżentelmenów przeczytałam dwie recenzje zupełnie różne, jedną entuzjastyczną, drugą nie. Autor tej drugiej, pan dziennikarz z „Wyborczej”, niemal streścił film – wiadomo, trzeba natrzaskać wierszówkę –  i napisał na przykład, że gdy patrzył na Witkacego, to nie widział Witkacego tylko Dorocińskiego. Może znał Stanisława Ignacego osobiście czy coś… Potraktował film jakoś bardzo poważnie, zupełnie niepotrzebnie.

Uznał to również za komedię slapstickową. No, niekoniecznie. Nie wywalają się bananach, a dowcip tkwi w dialogach.

Film jest lekki, zabawny, intryga misternie się układa. No i świetnie zagrany. Czterej główni panowie ­ – Kot (Boy Żeleński), Dorociński (Witkacy), Seweryn (Conrad) i Mecwaldowski (Malinowski) i inni w epizodach – koncertują aktorsko, choć Dorociński nieco szarżuje, no ale może sam Witkacy był z założenia przeszarżowany, ja nie wiem, nie znałam, tak jak pan z „Wyborczej”.

Są też Szymanowski, Piłsudski, Lenin, Nadieżda Krupska, Pawlikowska-Jasnorzewska, Stryjeńska, a nawet hrabia Zamoyski, choć nie do końca.

Dobrze znać historię i mieć jakieś pojęcie  literaturze, ale niekoniecznie.

Ten film niczego nie udaje, jest po prostu dobrą inteligentną rozrywką.

Scenografia świetna, choć może niektóre zakopiańskie obrazki przypominają zastawki w teatrze. Bardziej starannie można by dobrać statystów, a tu chyba brano ludzi jak leci, dlatego na przykład publika na wyrafinowanym wykładzie literackim jakby prostacka z twarzy.

Ale to drobiazgi.

Nie ma się co rozpisywać.

Idźcie i dobrze się bawcie.

 Beata Słama

Niebezpieczni dżentelmeni, reżyseria i scenariusz Marcin Kawalski, zdjęcia Paweł Dyllus, scenografia Marcel Sławiński, Katarzyna Sobańska, kostiumy Emilia Czartoryska, muzyka Łukasz Targosz.

 

 

Kategorie: Film i teatr

0 komentarzy

Leave a Reply