SURWAJWEL W WERSJI LAJT
Po długiej walce wewnętrznej kupiłam Amazona, bo proponują tam sporo dobrych filmów, które chciałam obejrzeć (np. Wszystko, wszędzie na raz, ale nie dałam rady). Wśród nich jest film w reżyserii i zagrany przez Robin Wright, którą cenię. No, ale jednak raczej za aktorstwo, teraz to wiem. Nosi tytuł Land. I jest trochę górski, ponieważ rozgrywa się w oszałamiającej scenerii gór Wyoming.
Po pół godzinie wyłączyłam, tak był bzdurny. Obejrzałam dla odświeżenia CSI. Kryminalne zagadki Miami, przyszywając guziki do kurtki, po czym, wiedziona niepokojem, bo nie lubię czegoś nie kończyć, dooglądałam Land. No, mogłam sobie darować. Choć widoki wynagradzają wiele.
Rzecz jest o pani, która cierpi, domyślamy się straty. Terapie nie pomagają, postanawia więc wynająć rozpadającą się chatkę w głuszy i tam się jakoś sprawdzić czy coś. Kupuje siekierę, piłę i trochę puszek, wyrzuca komórkę do śmieci (to już powinno wzbudzić czujność), oddaje samochód (bo taka to głusza, że można dojechać samochodem, a i na piechotę dotrzeć z miasteczka w parę godzin, ale przecież ma być ekstremalnie). Taki miała pomysł, żeby było wyczerpująco, niebezpiecznie i terapeutycznie, poza strefą komfortu, żeby więcej poczuć, a może nawet zafundować sobie katharsis. Jednocześnie wygląda na to, że nie zamierza tam umrzeć, ponieważ stara się wykonywać różne czynności zapewniające przeżycie, nie umie jednak porąbać drewna (bezskutecznie wali siekierą w gruby pniak i dydoli cos piłą), gdy chce zaczerpnąć wody z rzeki, wpada jej baniak, rozpalanie w piecu też jakoś średnio wychodzi. Jest to więc film o idiotce, która rzuciła się na główkę do pustego basenu, no ale jakoś trudno jej współczuć, choć ewidentnie cierpi. Pojawia się niedźwiedź i zjada jej puszki, pani próbuje polować, ale nie potrafi strzelić do sarenki, a potem, choć było jakby lato i bujna zieleń, nagle robi się zima. Pani, zamiast polecieć do miasta po zakupy, zaczyna umierać z głodu i zimna, ale pojawia się czujny myśliwy z pielęgniarką i jakoś ją ratują. Myśliwy czasem wpada, trochę się przyjaźnią, a on uczy ją polować i zakładać wnyki. Czy może mi ktoś powiedzieć, dlaczego ta baba, zamiast pojechać czy powędrować po zakupy do miasteczka, zabija zwierzęta? Bo ja nie rozumiem.
Potem jest ckliwie do łez. Wszystko kończy się dobrze, choć nie dla wszystkich. A na pewno nie dla sarenek, wiewiórek i zajączków.
Widoki oszałamiające. A, już pisałam. No ale naprawdę super.
Jeśli chcecie, możecie obejrzeć, ale uprzedzałam.
Beata Słama
0 komentarzy