KRUPÓWKI ‒ ZNIKANIE CZY PRZEMIANA?
Ilekroć idę przez Krupówki, ogarnia mnie smutek. Pamiętam Coctail (Koktajl?) Bar (dlaczego nie został odbudowany?!), pamiętam kawiarnię Kmicic (no, prawie Krupówki), pamiętam czasy peerelowskiej przaśności, którą charakteryzował brak kolorów i możliwości, ale też brak nadmiaru i pokus, i w pewnym sensie za nią tęsknię. Szczególnie gdy patrzę na czarne tafle tak zwanych galerii handlowych zasłaniające wszystko i zamieniające ulicę w ponury wąwóz, budowle niemające żadnego uzasadnienia poza kaprysem i chciwością inwestorów, bezmyślnością urzędników…
Tęsknię za czasami, gdy w mojej wyobraźni Krupówki zaludniali bohaterowie wczesnych tatrzańsko-zakopiańskich lektur, górscy zdobywcy, pionierscy pogromcy tatrzańskich ścian, spieszący do Karpowicza, by opowiedzieć o swoich wyczynach.
Krupówki, axis mundi, kalejdoskop i soczewka skupiające to, co dobre, i to, co złe. Ulica istniejąca w dwóch wymiarach: teraźniejszym i legendowym… Na której, patrząc przez gęsty kolorowy tłum, dojrzeć możemy cienie: wygnanych Żydów, artystowskich oryginałów, artystów oryginalnych, fantazyjnych pijaków. Na której przez gwar, przy odrobinie wyobraźni, usłyszymy tęskny zaśpiew wyrywający się wprost spod upojonego alkoholem serca, miarowy łomot niemieckich oficerek, pierwszomajowe pieśni, a nad tym wszystkim unosi się Sławomir śpiewający o pani rozpędzonej jak motocykl.
O tym właśnie jest książka Piotra Mazika i Kuby Szpilki Krupówki. O przenikających się planach, o cieniach i warstwach tworzących fascynującą historię jednej z najbardziej znanych polskich ulic. Ale też historię miasta, kraju, Polaków i Żydów, Niemców, antysemitów i komunistów, artystów, drobnych geszefciarzy i wielkich biznesmenów, turystów i taterników…
Zaczęłam mój tekst wizją nieco ponurą, nie jest to jednak książka o atrofii i znikaniu, to książka o przemianach, ewolucji, rewolucji, zapis zmieniającego się trwania, które podlega wielu złożonym procesom (warto by je głębiej zgłębić, lecz to już pole do popisu dla socjologów, urbanistów i filozofów – choć autorzy Krupówek po trosze nimi są).
Kto spodziewa się przewodnika, niech Krupówek nie kupuje. Nie będziemy bowiem krok po roku śledzili historii ulicy, nie zatrzymamy się przed każdą kamienicą i chałupą, nie poznamy szczegółów ich historii. To raczej zbiór esejów, pisanych to przez jednego, to przez drugiego autora. Tematy i czasy się przeplatają. Mazik i Szpilka wybiegają do przodu, wracają do niektórych wątków, zataczają koła, oświetlając kwestie z różnych stron.
Nie jest to praca krytyczna (no, może trochę), widać natomiast w pisaniu Mazika i Szpilki o tym mieście i jego głównej arterii pewną czułość i przywiązanie, pobłażanie i wyrozumiałość. Dla nich Krupówki są jeszcze jedną sceną w wielkim teatrze świata, zmieniają się dekoracje i obsada, a one trwają, raz brzydsze, raz ładniejsze, choć należałby zadać sobie pytanie, czy stoją u progu zmierzchu i chaosu, czy po prostu będą coraz to inne, a my musimy się z tym pogodzić.
To znakomicie, że Zakopane doczekało się tak wrażliwych kronikarzy, erudytów i dobrych literatów. Poszerzają nam perspektywę, wyłapują szczegóły, drążą, snują opowieść ‒ nie ma mowy o poczciwym i nudnym gawędziarstwie ‒ pełną dygresji i odniesień. To pobłażliwi komentatorzy i czuli kronikarze.
Mnie brakuje nieco analizy urbanistyczno-socjologicznej, rzucenia historii i przyszłości Krupówek na szerszy urbanistyczny plan, refleksji, jak ma się to, co się na nich i z nimi dzieje, do nowoczesnego i światowego projektowania i przeobrażania miast-kurortów, godzenia interesów mieszkańców i przybyszów. Bo niestety władze miasta na taką refleksję i namysł zdobyć się nie potrafią. Takoż architekci projektujący coraz to straszniejsze zakopiańskie obiekty.
Beata Słama
Piotr Mazik, Kuba Szpilka, Krupówki, Czarne, Wołowiec 2018.
(Recenzja ukazała się w kwartalniku „Tatry”).
0 komentarzy