KRÓTKIE ROZWAŻANIA O MORZU I GÓRACH
Szymon Kuczyński, jako trzeci Polak w historii, opłynął samotnie Ziemię na jachcie z węgorzewskiej stoczni Northman. To nie lada wyczyn, bo, po pierwsze, nie zawijał do portów, a po drugie, jacht, na którym tego dokonał, „Atlantic Puffin”, ma tylko 6,36 metra długości. Łupinka.
Dokonał tego w 271 dni, mimo iż nie wszystko szło gładko: w czasie opływania przylądka Horn maszt jachtu został uszkodzony i żeglarz musiał płynąć na zrefowanym ożaglowaniu.
*
Myślę sobie, że trzeba być walniętym i chorym, żeby tak ryzykować. To przecież nic innego, jak próba popełnienia samobójstwa. Czy to po chrześcijańsku?
A na dodatek płynął sam. Zwariował?
A taki jacht to bardzo droga zabawka…
Poza tym ten gość ma pewnie jakąś rodzinę, może dzieci (ni, nie ma, ale może mieć)? Co ich matka im powie, gdy tatuś nie wróci? Poza tym, halo, chyba nie pływa z własne pieniądze, tylko wyciąga od sponsorów, a tymczasem rodzice chorych dzieci muszą żebrać o fundusze na ich leczenie, a renciści i emeryci głodują.
A weźmy na przykład taką akcję ratunkową. Jeśli coś się stanie, na ratunek pospieszą helikoptery, jednostki pływające małe i duże. A kto za to zapłaci? Na pewno my, podatnicy. A holowanie takiego uszkodzonego jachtu do najbliższego portu też kosztuje…
W górach to jeszcze człowieka uratują, ściągną na dół, poskładają, wyleczą, a na morzu taki ratunek może dotrzeć za późno…
*
Pamiętacie, co się działo w internecie w ogniu walki o życie Tomka Mackiewicza i Elizabeth Revol i przy okazji polskiej wyprawy na K2? Przypominacie sobie, jaka rzeka hejtu, głupoty i chamstwa wylała się przy tej okazji?
A tymczasem pod informacjami o wyczynach, porażkach i sukcesach żeglarzy nic. Najwyżej gratulacje.
Wspinanie i żeglowanie to zajęcia wysokiego ryzyka, dzikie i romantyczne, choć ja, jako żeglarski laik, uważam, iż wiedza, jaką należy posiąść, by skutecznie i bezpiecznie żeglować po morzach i oceanach, jest niewspółmiernie głębsza, szersza i bardziej przytłaczająca niż ta, jaka potrzebna jest do bezpiecznego i skutecznego chodzenia po górach. Za większe też (znów jako laik) uważam obiektywne niebezpieczeństwo zagrażające żeglarzowi pośród bezkresu wód.
Dlaczego więc wspinanie wzbudza tyle niezdrowych emocji i prowokuje tak wiele durnych i obrzydliwych komentarzy, a żeglarstwo nie?
Może dlatego że żeglarze nie wysiadują na kanapkach telewizji przyśniadaniowych, nie udzielają wywiadów rzek i nie rozmawiają z pseudodziennikarskimi celebrytami? (Wyjątkiem jest Aleksander Doba, który udziela się w mediach i wzbudza ogromne zainteresowanie).
Może dlatego że nie ma programu Polskie Żeglarstwo Zimowe? Jest co prawda piękny „Dar Pomorza” i wygłup z Kusznierewiczem (a nie, wywalili go), ale to nie to samo…
A może dlatego że pływać umie prawie każdy, a wspinać się niekoniecznie?
Może dlatego że bezkres i głębokość uznawane są za mniej niebezpieczne niż wysokość, a woda jest miększa niż gleba i skała?
A może dlatego że… Już sama nie wiem.
Oczywiście wyczyn Szymona nie przeszedł niezauważony (bohater wraca do kraju na początku czerwca i będzie hucznie powitany, jednak wiodące media nie śledziły na bieżąco jego postępów, tak jak nie śledzą na bieżąco postępów innych polskich żeglarzy. (No, może dlatego że dziennikarzy łatwiej nie wpuścić na jacht niż do bazy pod himalajskim gigantem? ;-)). Oczywiście kto chciał, informacje znajdował, jednak wzmożenie medialne powodowane żeglarstwem jest nieporównywalnie mniejsze niż to powodowane wspinaniem. Zupełnie jakby Polska nie leżała nad morzem…
Wszystkie złe emocje, jakie wyzwalają wspinacze, z powodzeniem można odnieść do żeglarstwa (nurkowania, żużla, motocrossu, skoków BASE, spadochroniarstwa, szybownictwa…), a każdą paskudną wypowiedź na temat himalaistów, zmieniwszy kilka słów, zadedykować żeglarzom.
Mimo to dla żeglarzy kwiatki, a dla wspinaczy kamienie…
A może urządzić zawody żeglarze-spinacze w przeciąganiu liny? Ciekawe, kto wygra?
Beata Słama