MONT BLANC, KREW POT I ŁZY

O tej książce właściwie nie powinnam pisać, ponieważ ją redagowałam, ale moja ingerencja była tak niewielka – ot, kilka przecinków, korekta pisowni nazw i jeszcze parę drobnych poprawek – iż żadnej zasługi przypisać sobie nie mogę. Bo autor książki „Krew bacy, czyli zakrapiana relacja z samotnej szarży na Mont Blanc” Marek Ratajczak po prostu doskonale pisze. Uważnie dobiera słowa, starannie komponuje opowieść, nie dopuszcza do zachwiania równowagi między humorem, autoironią i lekkim patosem.

Nie jest wspinaczem, eksploratorem ani sportowcem, jest turystą górskim. Wcześniej chodził po Tatrach, teraz postanawia wedrzeć się na Dach Europy. Sam. Jedzie więc najpierw, potem idzie, a na koniec trochę pełznie. Po drodze spotyka ludzi przeróżnych, z ich śmiesznostkami i dramatami. Są odniesienia do literatury (Kordian, a jakże) i liczne – do muzyki. Właściwie można powiedzieć tak: książka ma ścieżkę dźwiękową (szkoda, że wydawca nie mógł dołączyć płyty), w tle ciągle coś gra. A to swojscy Trebunie-Tutki, a to wyrafinowana elektronika Schillera, niepostrzeżenie zamieniająca się w heroiczno-powstańcze frazy Lao Che.

 Nie zapędzałabym się tak daleko, by stwierdzić, że szarża na Dach Europy to metafora ludzkiej wędrówki przez życie, drogi ku samopoznaniu (choć Kordian odniósł w tej materii tam, na górze, pewien sukces), marszu po oświecenie – na pewno to jednak przeżycie, które warto mieć na koncie, by się przekonać, ile jesteśmy warci i na co nas stać. Mimo wiatru w oczy, tego metaforycznego i tego uciążliwie prawdziwego. Bywa i buńczucznie, i heroicznie, i smutno, i bardzo śmiesznie. I gorzko, i optymistycznie. Momentami może trochę pretensjonalnie. A wszystko opowiedziane już z fotela przed komputerem, lecz jeszcze nie z dystansu, jeszcze nie na spokojnie. I na tym właśnie polega siła tej opowieści. Takie książki lubię: góry (albo woda, powietrze, las, boisko sportowe) są jedynie tłem, pretekstem, by wysnuć wielowątkową opowieść, by udać się w podróż w głąb siebie, by – tu odwiedzę na chwilę krainę kiczu – trącić czułe struny w duszy czytelnika.

Beata Słama (recenzja ukazała się w kwartalniku „Tatry”)

Marek Ratajczak, „Krew bacy, czyli zakrapiana relacja z samotnej szarży na Mont Blanc”, Stapis, Katowice 2014.

 

Kategorie: Książki