KASPROWY I KASPROWY

To wspaniale, że Remigiusz Mróz znów rzucił w nas perłami swego talentu i bohater jego powieści, niejaki Forst (wiecie: Forst – Frost – Mróz, błyskotliwe) powrócił w Tatry. Niestety w takim samym stylu, w jakim działał w nich dotychczas, ale jakby jeszcze gorszym. Wystarczy lektura pierwszej strony powieści, by dowiedzieć się, że mamy do czynienia z niechlujnym gniotem i że autor za nic ma realia, a więc wykazuje elementarny brak szacunku do czytelników. Tytuł: Kasprowy.

Już na pierwszej stronie dowiadujemy się, że szlak zielony (chyba na Myślenickie Turnie) jest szlakiem pieszym. W odróżnieniu od licznych tatrzańskich szlaków samochodowych czy tam innych. Podana jest też wysokość – wysokości robią na czytelnikach Mroza wrażenie. No i zawsze można tam pójść i sfotografować się z kartką #1600 m n.p.m.”.

Akcja jest mniej więcej taka:

Na komendę zakopiańskiej policji dzwoni ktoś z Myślenickich i mówi, że jakiś snajper, czy tam snajperzy, celują w pasażerów kolejki na Kasprowy, a potem się rozłącza. W kolejce, mimo iż jest lato, jedzie tylko ok. dwudziestu pasażerów, a wśród nich niejaki Osica z dziećmi, który jest chyba z tego, co pamiętam, prokuratorem, no więc podpadł pewnie bandziorom czy politykom. Forst wybiega jak oszalały z komisariatu i pędzi na te Myślenickie –  zajmuje mu to godzinę –  choć chyba nie na Myślenickie, bo znajduje się w odległości kilkuset metrów od wagonika, który wisi nad przepaścią, choć też nie wiadomo dokładnie gdzie. Mnie wzruszył ten pasaż, przytłaczający industrialną i brutalną poetyką: „Wiktor Forst nie odrywał wzroku od wagonu kolei linowej. Metalowy pojazd wisiał  niecałe dwieście metrów nad najeżonym skałami terenem”. W żelaznym pojeździe jest konduktor, ale Forst nie wie, który to. Wydaje mi się, że tu autorowi przekleił się kawałek z innej powieści, której akcja rozgrywa się w Intercity czy TLK.

W sprawie detali Mróz informował się u kogoś z PKL-u telefonicznie, bo przecież tłum i tak łyknie każdą jego książkę jak pelikan rybę, a on jest zbyt zajęty i sławny, że gdzieś tam jeździć. A że to zwykły brak szacunku dla czytelników… No i może wstyd. No ale jeśli jest się Remigiuszem Mrozem, to kwestia wstydu nie istnieje. Oczywiście tu mógłby pomóc redaktor, nie pomógł.

Akcja książki Mariusza Koperskiego Widziałam Joannę również rozgrywa się na Kasprowym. I wyszła wcześniej niż książka Mroza – musieliśmy się nawet spieszyć, bo przyjazne osoby z PKL zdradziły, że jakiś sławny pisarz też pisze kryminał o Kasprowym. Mariusz jest moim kolegą, redagowałam tę książkę (jak i pozostałe jego autorstwa), więc nie będę pisała recenzji ani porównywała fabuły, ale… Oczywiście błędem jest, że w tytule, mimo perswazji, Mariusz nie zasugerował, gdzie rozgrywa się akcja, choć po kładce (niezłej) można się czegoś domyślić, no, ale okładka sprzedaje książkę, musi być łopatologia. Mariusz, zanim rozpoczął pisanie, był kilka razy na Kasprowym, rozmawiał z pracownikami kolejki i obserwatorium, ja też pilnowałam realiów: gdzie są ratownicy, ile osób pracuje na górze,  jaki jest rozkład pomieszczeń, gadałam z zaprzyjaźnionym ratownikiem TOPR-u na temat możliwych wariantów sytuacji, wypytywałam koleżankę z obserwatorium, czy w drzwiach jest szyba i czy jeśli się pójdzie tam, to stanie się to, a jeśli tam, co co innego…

I to jest standard pracy nad książką niezależnie od tego, czy piszemy traktat historyczny, czy kryminał. Gdybyście nie wiedzieli.

 (bs)

Remigiusz Mróz, Kasprowy, Filia, 2025; Mariusz Koperski, Widziałam Joannę, Astraia, 2024.   

Kategorie: Książki

0 komentarzy

Leave a Reply