K2 RAZY DWA
Wśród polskich wydawców zainteresowanie książką górską nie słabnie, a szczególnie modną górą jest ostatnio K2. Nie tak dawno czytaliśmy książkę Piotra Trybalskiego, teraz pora na kolejne.
W 2008 roku pod K2 przebywało kilka wypraw (nie komercyjnych), a także wspinacze niezależni. Baza była niczym wieża Babel, mieszkali w niej Koreańczycy, Holendrzy, Norwegowie, Serbowie, Włoch, Irlandczycy, Amerykanie, Francuzi, no i oczywiście Szerpowie i Pakistańczycy – tragarze wysokościowi, lecz tak naprawdę równorzędni i doskonali himalaiści. Przez dłuższy czas nie było pogody, aż wreszcie pojawiło się okno i wszyscy ruszyli na górę, postanawiając współpracować. Zginęło jedenaście osób: były poślizgnięcia, lawiny, zerwane poręczówki, deterioracja i błędy taktyczne. Heroiczna pomoc, lecz także egoizm i bezmyślność. A potem niekończące się analizy, dlaczego do tego doszło, co można było zrobić inaczej, kto jest winien. Nic więc dziwnego, że do tematu zabrali się dziennikarze.
Pierwszą pozycją na ten temat, która ukazała się w Polsce, była Mordercza góra Pata Falveya i uczestnika wydarzeń, Pemby Gyalje (The Summit, 2012, w Polsce wydał ją Świat Książki), napisana niejako przy okazji kręcenia dokumentu The Summit.
Teraz mamy aż dwie pozycje na ten sam temat, choć spóźnione o dobrych kilka lat: Grahama Bowleya Bez powrotu. Życie i śmierć na K2 z 2011 roku (Czarne) i z tego samego roku Pochowani w niebie Petera Zuckermana i Amandy Padoan (Marginesy).
W równie strasznym dla K2 roku, 1986, kiedy to zginęło trzynaście osób (w tym Dobrosława Miodowicz-Wolf, Tadeusz Piotrowski i Wojciech Wróż), w bazie przebywał doskonały dziennikarza Jim Curran, który napisał potem jedną z najlepszych reporterskich książek górskich K2. Triumf i tragedia (warto by pomyśleć o wznowieniu ‒ może w nieco lepszym przekładzie ‒ ponieważ młodsi czytelnicy jej nie znają, a książka jest nie do dostania).
Autorzy obu książek o roku 2008 niestety w bazie nie byli (choć bycie świadkiem wydarzeń nie warunkiem sine qua non, by napisać dobry reportaż), Bowley w dodatku nie zajmował się pisaniem o wspinaniu i w obu tych kwestiach należy upatrywać słabości jego książki. A także chyba w braku talentu i zacięcia reporterskiego. Nie jest on niestety Jackiem Hugo-Baderem ‒ który, choć kontrowersyjny, pisze doskonale ‒ ogranicza się do suchej relacji, a wszelkie próby włączenia do niej emocji lub choćby nacechowanych emocjonalnie przymiotników czy metafor wydają się nieudolne, choć może jest to kwestia tłumaczenia, ale o tym potem. Oczywiście dystans i obiektywizm są siłą reportera, tu jednak wydaje się, iż stanowią ograniczenie. Nawet o sprawach najbardziej błahych można pisać porywająco, a co dopiero o górskiej tragedii ‒ i nie chodzi tu o patos czy egzaltację. Bowley nie widzi ludzi ani tego, z czym przybywają pod górę. Prawie nie widzi też ważnych bohaterów tej historii: Szerpów, czyli szerpów, i Pakistańczyków, czyli „hapsów”.
A piszę to tym, dlatego że tak się złożyło, iż najpierw przeczytałam książkę Pochowani w niebie, niby na ten sam temat, a jednak inną. Wydaje mi się, że Bez powrotu powstała z potrzeby chwili, a Pochowani… – z potrzeby serca. Może dlatego dostała nagrodę w Banff, a w magazynie „Outside” napisano, że to najbardziej poruszająca i najważniejsza książka górska dekady.
Peter Zuckerman jest dziennikarzem, który zajmuje się tematyką polityczną, natomiast Amanda Padoan wspina się, pisze o historii alpinizmu, a przede wszystkim znała jednego z Pakistańczyków, który zginął na K2, Karima Meherbana, i również ze względu na niego chciała napisać tę książkę. Oni także nie byli świadkami dramatycznych wydarzeń, jednak widać w ich pisaniu zaangażowanie, choć ze znajomością wspinaczkowych realiów bywa różnie.
Pogrzeb powietrzny, podniebny pochówek, po tybetańsku dżhator, czyli ofiara dla ptaków. Po kilkudniowych obrzędach żałobnych zwłoki przewozi się do Doliny Buddy, odosobnionego miejsca nieopodal świętej góry Kajlas, i nacina tak, by mogły się nimi pożywić ptaki. Nie bez powodu do tego właśnie obrzędu i do buddyzmu nawiązuje tytuł książki, albowiem wydarzenia na K2 relacjonowane są w dużej mierze z punktu widzenia Szerpów (a także Pakistańczyków).
Ciekawe, jak wielu himalaistów zastanawia się, kim są ludzie, których wynajmują i dzięki którym zdobywają góry? Czy na ogół są dla nich anonimowymi cieniami dźwigającymi ładunki, a w razie potrzeby często spieszącymi na ratunek? Oczywiście zdarzają się przyjaźnie, bo też i Szerpowie od dawna nie są jedynie tragarzami, lecz także górskimi partnerami, jednak wzajemne stosunki wciąż jeszcze obarczone są „kolonialnym” idiomem i nadal w zbyt wielu przypadkach przypominają relację „biały pan” – najemny pracownik.
Autorzy Pochowanych w niebie, oprócz szczegółowego odtworzenia przebiegu wypadków, opisują poruszające historie Szerpów, głównie mieszkańców doliny Rolwaling, dla których praca w górach często jest jedynym sposobem, by wyjść z nędzy, godnie żyć czy też robić to, co kochają. W odległych wioskach zostawiają rodziny, czasem nie wracają z gór. Czytamy:
„Nazir Muhammad Raza, nauczyciel, zauważył, że kiedy ojcowie wyruszają w góry, dzieci się zmieniają. Są rozkojarzone podczas lekcji i nie odzywają się na przerwach. Zbyt dużo czasu spędzają samotnie. Kiedy sezon wspinaczkowy się kończy, znowu są roześmiane i nasłuchują, czy wzdłuż rzeki jadą samochody. »Kiedy ich ojcowie wracają bezpiecznie do domu, znów stają się sobą«”.
W Pochowanych w niebie u Bowleya Szerpowie są postaciami drugiego planu (chyba że akurat biorą udział w akcji i nie sposób ich pominąć), często nie wymienia ich z imienia, pisząc po prostu „Szerpa”, co sprawia, że nieco się gubimy.
W obu książkach jest oczywiście historia podboju K2 ‒ choć w Pochowanych… nieco bardziej szczegółowa i bardziej interesująco opisana, jest szerokie tło polityczno-społeczno-historyczne (pałacowa masakra, której dokonał król Dipendra, i maoistowska partyzantka) ‒ są też te same detale, wydarzenia i dialogi, bo w obu przypadkach dziennikarze rozmawiali z tymi samymi osobami, choć książka Pochowani w niebie bogatsza jest o relacje Szerpów i ich rodzin. Porównanie obu wersji wydarzeń może być ciekawe dla górskich detektywów, można analizować, kto mógł zostać, a zawrócił, kto pomógł bardziej, kto mniej, kto padł ofiarą własnych błędów, a kto ślepego losu, jednak to właśnie aspekt „szerpijski”, przedstawiony z niezwykłym wyczuciem i współczuciem sprawia, że Padoan i Zuckerman napisali książkę wieloaspektową i emocjonalną, nie ograniczając się do tego, co działo się w górach, lecz także opisując niełatwe życie tych, którzy ocaleli:
„Pasang unikał krewnych, ale on też zadawał sobie takie pytania. Jak mogłem do tego dopuścić? »Nienawidzę wspinaczki« – mówił Pasang każdemu, kto chciał słuchać. Siedział w barze i pił czang tak tani, że nie miał nazwy. Smakował jak ług, ale Pasangowi to odpowiadało: uważał, że właśnie na to zasłużył. Z wyprawy został mu tylko gruby zwitek rupii. Wydawał je tak szybko, jak mógł, opróżniał dzbanek za dzbankiem, dopóki nie urwał mu się film. Pewnego ranka obudził się w rynsztoku, brudny i zagubiony, nie wiedział, gdzie jest i dokąd mógłby pójść. Był przekonany, że już nigdy nie zechce spojrzeć na żadną górę.
Dwa tygodnie później przyjął ofertę Flying Jump i pojechał na Manaslu, ósmy co do wysokości szczyt świata”.
Niestety słabością obu pozycji jest przekład i redakcja i nie chodzi tu nawet o nomenklaturę fachową (ta była konsultowana), a język. Mariusz Szczygieł, doskonały reportażysta, napisał, że „reportaż najczęściej żywi się językiem potocznym”, radzi więc pisać prosto, zwyczajnie, co można odnieść również do sztuki przekładu dzieł reporterskich. A złego tłumacza i redaktora charakteryzuje to, że nie czyta stylu reportażu i poruszając się niepewnie na polu języka, ucieka w hiperpoprawność, co przynosi niekiedy ‒ szczególnie w przypadku Bez powrotu ‒ niezamierzenie groteskowy efekt. Czytając takie zdania: „Między nią i jej mężem nie było napięć doświadczanych przez innych wspinaczy, którzy spotykali się z pretensjami żywionymi przez partnerów z powodu miesięcy rozłąki i ryzyka, jakie podejmowali”, „Dwójkę wspinaczy otaczała nadzieja żywiona przez innych” (tego „żywienia” jest zresztą sporo), przenosimy się do świata dziewiętnastowiecznej powieści romansowej, choć wolelibyśmy śledzić porywająco opisane poczynania wspinaczy w Szyjce Butelki (w Bez powrotu: żleb Szyjki Butelki).
Czarne i Marginesy wydały już kilka książek górskich (Czarne także pozycje „zakopiańskie”), lecz wydaje się, że redaktorzy z Marginesów dokonują wyborów bardziej przemyślanych, nieoczywistych i ambitniejszych. Do tej pory ukazały się: klasyczna Annapurna Herzoga, ciekawa biografia Wandy Rutkiewicz pióra Elżbiety Sieradzińskiej, bardzo interesująca książka Dariusza Jaronia o pierwszej polskiej wyprawie himalajskiej na Nanda Devi East. Czekamy na następne, a ja mam nadzieję, że w przypadku książek autorów zagranicznych wreszcie będą to nowości, a nie pozycje sprzed dziesięciu lat.
Beata Słama
Graham Bowley, Bez powrotu. Życie i śmierć na K2 (No Way Dwon. Life and Death on K2), przekł. Maciej Kositorny, Czarne, Wołowiec 2019.
Amanda Padoan, Peter Zuckerman, Pochowani w niebie (Buried in the Sky), przekł. Kaja Gucio, Marginesy, Warszawa 2019.
(Tekst ukazał się również na Wspinanie.pl)
0 komentarzy