JAK ZOSTAŁAM ŚMIECIEM
Gdy dowiedziałam się o istnieniu bloga Jagody Mytych Góry książek, bardzo się ucieszyłam, a tak naprawdę w moim sercu zagościła zazdrość ‒ pomysł doskonały, nie ma przecież strony poświęconej górskiej kulturze, a nie ja to wymyśliłam.
A to niestety strona ani o górach, ani o książkach, ani o górskiej kulturze.
Recenzji mało.
Rubryka „recenzje czytelników” też jakoś nie nabrała rozpędu.
Stronę zapełniają materiały ściągnięte z innych stron. Nie o książkach.
Jest też pamiętnik (?) założycielki strony, która kiedyś pisała o modzie, teraz zaś jest miłośniczką książki górskiej.
Dowiedziałam się z niego, że pani Jagoda chciała wystartować w biegu, ale utyła i nie wie, czy wbije się w szorty.
Wielu osobom się to spodobało ‒ blog ma na Fb sporo lajków ‒ mnie nie, ale przecież mogę nie czytać.
Tym, co najbardziej razi mnie na tej stronie – oprócz widocznego braku koncepcji ‒ jest fatalna polszczyzna i rozpaczliwe zmaganiem się z językiem. Recenzje, czy to książek, czy filmów, nie są tak naprawdę recenzjami, są streszczeniami, poziomem przypominającymi licealne wypracowania. Za to bardzo długimi.
Tego też mogę nie czytać, to prawda, ale od lat toczę boje (z marnym skutkiem) o to, by książki górskie wydawane były jak należy, chciałabym więc też, by pisano o nich inteligentnie, profesjonalnie i z polotem, bo ludzie gór to nie idioci.
Mogę się zgodzić, że to strona nie dla mnie i na nią nie zaglądać, jednak jej twórczyni ma pretensję do bycia opiniotwórczą – jest nawet cytowana i została dyretktorką konkursu na fajną książkę ‒ przez sporo osób uznawana jest jeśli nie za autorytet, to przynjmniej za środowiskową celebrytkę.
Dałam więc wyraz moim poglądom na GK i na GDK.
Pani Jagoda orzekła, że to hejt – i to w dodatku regularny ‒ i mnie zablokowała, ogłaszając akcję „Góry bez hejtu”.
(Komputer rozbił to słowo na „hej tu”, i słusznie, bo w języku polskim słowa „hejt” na razie nie ma).
Porównała swój akt do oczyszczania gór ze śmieci.
Czytaj: „pewna osoba” (czyli ja) jest śmieciem, więc należy się jej pozbyć.
Polubiło to 27 osób.
Pani Jagodo i 27 osób, zostałam nazwana śmieciem, i to jest właśnie „hej tu” w najczystszej postaci. Nasuwa mi się również słowo „nagonka”, bo jakby nie było, jest 27:1.
Co też takiego napisałam?
Czy napisałam, że pani Jagoda jest głupia i brzydka?
Zamieszczałam na jej stronie sprośne komentarze?
Robiłam to codziennie, uporczywie, nieprzerwanie, obsesyjnie, a więc regularnie?
Otóż nie.
Na stronie GK napisałam: „Autorko tego tekstu, zajrzyj w siebie i swoje słabości: zanim zaczniesz prowadzić blog, naucz się pisać. Błędy ortograficzne, interpunkcja leży, pomylone związki frazeologiczne… Wstyd coś takiego upubliczniać”.
Oraz: „Jeśli chcecie pisać o książkach, nauczcie się pisać! Styl, język i interpunkcja pozostawiają sporo do życzenia. >Okładka okraszona zdjęciem< – dobre. Chyba nie powinniście zabierać się do krytykowania jakiegokolwiek słowa pisanego”.
I że słowo „mekka” w określonym kontekście pisze się małą literą.
Na GDK wypowiedziałam się na temat zasad konkursu na książkę roku ‒ można przeczytać, obelg tam nie ma – a byłam wyrazicielką opinii wielu osób.
Dlaczego o tym napisałam?
Bo tak, jak chciałbym, aby książki górskie wydawane były jak należy, tak, jak chciałbym, aby pisano o nich inteligentnie, chciałbym też, żeby konkurs był poważny, szczególnie że organizowany jest w ramach poważnej imprezy. Zasługują na to i czytelnicy, i autorzy, i wydawcy.
Zacytowałam też fragmenty recenzji z bloga Gk, które są tak śmieszne, że żal ich nie zacytować.
Mój wpis na stronie pani Jagody na Fb brzmiał: „Oj, tak”.
I tego było pani Jagodzie za wiele i mnie zablokowała.
Nikt Pani nie powiedział, że jeśli prowadzi się działalność publiczną, należy liczyć się z tym, że będzie się narażonym na krytykę, a nawet obelgi i idiotyczne zarzuty? I „hej tu”?
Na GDK też mogą pojawić się różne rzeczy i będzie bardzo nieprzyjemnie.
Pani Jagodo, jeśli wysyła się w świat sygnał „jestem mądra, ładna, znana i wszyscy mnie lubią”, przebudzenie może być naprawdę bolesne, bo życie prędzej czy później to zweryfikuje.
Pani pani Jagodo, gdy nazywamy kogoś śmieciem, prędzej czy później to do nas wróci.
PS Pani Jagoda, po sknoceniu dwóch czy trzech edycji konkursu na książkę roku, została wreszcie wyrzucona. Teraz występuje na jakimś niszowym festiwalu i pisze do marnego czasopisma.
Beata Słama
(Fot. Beata Słama)
0 komentarzy