GÓRA, KTÓREJ NIE MA
Wszyscy znamy zdjęcie przedstawiające kolorową kolejkę potencjalnych zdobywców Everestu wijącą się pod Stopniem Hillary’ego (którego już nie ma). To smutny znak czasów. Autor tego zdjęcia, Ralf Dujmovits, powiedział: „To zabawne, ale ludzie nie zdają sobie sprawy, że stoją w kolejce do czegoś, co już nie istnieje”.
Maurice Isserman i Steward Weaver kończą książkę Upadek olbrzymów, poświęconą historii wspinania w Himalajach, takimi słowami: „Opowiadamy o himalaistach, którzy chcieli czegoś więcej niż tylko przygody, co nie sprawia, że przestali być w naszych oczach bohaterami – to, co robili, wciąż jest dla nas inspiracją”. Bo himalaizm to sztafeta pokoleń, kolejni wspinacze idą po śladach pierwszych śmiałków, coraz dalej przesuwają granice. Tak jak Cichy i Wielicki, zdobywając Everest zimą. W swojej wędrówce przez historię podboju Himalajów Amerykanie docierają mniej więcej do lat dziewięćdziesiątych, do tragicznego „wszystko za Everest”, a wątek (choć nie dosłownie, jeśli chodzi czas) podejmują Leszek Cichy i Piotr Trybalski w książce Gdyby to nie był Everest. To dwugłos, do Trybalskiego należy część „historyczna” i „dziennikarska”, Leszek Cichy powiada o sobie i o legendarnej wyprawie.
Jego kariera potoczyła się inaczej niż kariera Wielickiego, od pewnego momentu pozostawał w cieniu. Wielicki działał dynamicznie w górach, Cichy w górach odnotował mniej sukcesów, nie chciał traktować ich „zawodowo”, pracował w branży niezwiązanej ze wspinaniem. W książce opowiada o początkach swojej górskiej fascynacji (oczywiście Tatry), przaśnym, trudnym i smutnym życiu w czasach komuny i o marzeniach – czyli wszystkim tym, co sprawiło, że znalazł się w bazie od Everestem.
Wydawać by się mogło, że o historii zimowego wejścia na Everest wiemy już wszystko, brakowało jednak szczegółowej i spisanej relacji, przemierzenia krok po kroku niełatwej drogi na wierzchołek. Nie jest to może opowieść szczególnie emocjonalna – Leszek Cichy nie ma szczególnie dynamicznego temperamentu, gawędziarskiego zacięcia czy zapędów showmańskich – co nie znaczy, że nie interesująca.
Piotrowi Trybalskiemu, który zapewne opracowywał tekst, udało się zachować żywy język i wyważyć proporcje między potocznością, naturalnością i literackością. Możemy poznać dynamikę i specyfikę wyprawy, grę ambicji, procesy decyzyjne, skomplikowaną osobowość Lidera, choć romantyzmu, tak chętnie witanego przez fanów himalaizmu, raczej nie znajdziemy. Leszek Cichy mówi: „W jednym z wywiadów Krzysiek powiedział, że dla niego wejście na Everest było rozwiązaniem problemu sportowego, pokonaniem granicy, której dotychczas nikt nie pokonał. Tak właśnie myśleliśmy wówczas o Evereście, jak o zadaniu do wykonania. Może zanikał w ten sposób cały ten górski romantyzm »zdobywania niezdobytego«. Trudno. Wówczas myśleliśmy tylko o jednym: spieprzać na dół tak szybko, jak tylko się da”.
Leszek Cichy i Krzysztof Wielicki (fot. Grzegorz Benke).
Drugim nurtem książki jest historia zdobywania Everestu, a także gorzkie refleksje na temat tego, co stało się z himalaizmem dzisiaj. Książka Upadek olbrzymów została wydana w 2008 roku, więc jej autorzy doskonale wiedzieli, co działo w Himalajach po czasach romantyków, eksploratorów i górskich wolnomyślicieli. Kończą jednak swoją historię w momencie, gdy komercyjne podejście do gór i wspinania dopiero się zaczyna (i od razu wskazują, czym to się może skończyć), jakby uznali, że nadszedł kres kolejnej epoki. Trybalski opisuje, co działo i dzieje się na Evereście po dramatycznych wydarzeniach opisanych przez Krakauera we Wszystko za Everest. Dziś wejście na tę górę nie jest wyczynem, na jej wierzchołku stawali ludzie młodzi i starzy, sprawni i niepełnosprawni, trwa wyścig pod tytułem „naj”: kto będzie najmłodszy, najstarszy, najszybszy, najbardziej bez tlenu, najbardziej na lekko, najliczniej, najczęściej… Coś się skończyło, nic się nie zaczęło… A wyczyn Polaków wciąż wyczynem pozostaje. Na zawsze.
Beata Słama
Leszek Cichy, Piotr Trybalski, Gdyby to nie był Everest, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2019.
(Recenzja ukazała się w kwartalniku „Tatry”).
0 komentarzy