CZEKAN A SPRAWA POLSKA,
czyli o moralności, nieuczciwości, głupocie i żenującym dziennikarstwie
Słuchajcie, miałyśmy nie zabierać głosu w tej sprawie, bo i po co, dziś rano miarka się jednak przebrała – „Tygodnik Podhalański” zamieścił list jakiejś anonimowej „tatromaniaczki” w obronie osoby, która sprzedała czekan.
W
przeciwieństwie do wielu wypowiadających się osób wiemy, jak się sprawy miały. Znamy też drugie dno. I rzuciły nam się w oczy dwie kwestie. O nich za chwilę.
– To, że chłopak próbował sprzedać czekan, jest faktem. Tak się po prostu nie robi. Znaleziony sprzęt oddaje się rodzinie, zanosi do magazynu TOPR, daje ogłoszenie, pyta znajomych – zależnie od okoliczności.
– Sygnalista zawiadomił o tym władze TOPR. Postąpił jak należy. Lecz tu zaczynają się schody, bo o sprawie dowiedziała się prasa, najpierw „Tygodnik Podhalański”. Od kogo? Od sygnalisty. Dlaczego? No właśnie…
Bo wszystko powinno być załatwione w zaciszu gabinetu naczelnika czy sali konferencyjnej. I nie ma to nic wspólnego z zamiataniem czegokolwiek pod dywan – wiemy, że decyzja wykluczenia chłopaka z szeregów TOPR-u nie zapadła w minutę, sprawa była długo i dokładnie omawiana. Są to jednak wewnętrzne sprawy tej organizacji. Chłopakowi należało pewne rzeczy uświadomić. Może czegoś nie wiedział. A karą dla niego, oprócz tego, że został wyrzucony, jest również to, że doniósł na niego kolega. No i w Zako wiedzą, kim jest.
Tożsamość sygnalisty, a raczej donosiciela lub kapusia, również jest znana. Ciekawe, czy kierowało nim tak wielkie wzmożenie moralne, że zdecydował się upublicznić to, co powinno być sprawą wewnętrzną? Jest z siebie dumny?
A teraz niepokojące kwestie, o których wspomniałyśmy.
– Pierwsza to haniebne zachowanie dziennikarzy. Jakby ich coś opętało. Informacja o incydencie ukazała się na niemal wszystkich portalach informacyjnych, na wielu górskich, bez cienia refleksji powtarzali informacje, ferowali wyroki. A przecież ani szczegóły historii, ani jej tło nie są powszechnie znane. Do nagonki dał sygnał przodował „Tygodnik Podhalański”. Czy sygnalista ma w „TP” kolegów? A może jego „krucjata” przeciwko winowajcy dopiero się rozkręca, bo ma z nim jakieś porachunki?
Dziś rano „TP” poszorował po dnie, zamieszczając list jakiejś anonimowej „tatromaniaczki”, w którym obroni ona winowajcy, prezentując co najmniej relatywizm moralny. To dziewczyna czy koleżanka rzeczonego ratownika? A może jego klientka? Dlaczego nie podała nazwiska? Czy można takie rzeczy publikować bez zastanowienia?
– Drugą rzeczą jest właśnie relatywizm moralny, jaki wykazują osoby wypowiadające się na ten temat – bo przecież w dzisiejszych czasach wypowiedzieć musi się każdy. Ratownik dopuścił się rzeczy niestosownej, tymczasem w internecie czytamy: „po co zmarłej czekan”, „znalazł, to jego”. „kara jest za surowa, przecież to nic takiego” , „a skąd wiadomo, czyj ten czekan był”, i tak dalej. Naprawdę? Czy polskie społeczeństwo tak przez te osiem lat uległo aż takiej moralnej degradacji, że nie odróżnia dobra od zła? Czy to już znak naszych czasów?
(ek, bs)
0 komentarzy