Zginął Kacper. Wszyscy jesteśmy wstrząśnięci. Gadamy, tłumaczymy sobie, zastanawiamy się. Układamy to sobie w głowie.
Wspominamy. Ale we własnym gronie. Przy herbacie albo kieliszku.
Zginął Kacper. I to znów przypomniało nam kwestię banalną (niektórzy zakrzykną: „To one nie wiedziały?!”), że żyjemy w świecie hienowych mediów i nieprzerwanego lansu. Niby nic nowego, ale tym razem uderza bardzo blisko.
Ta tragiczna wiadomość obiegła media natychmiast. Gdyby Kacper nie był mężem Justyny, toby prawdopodobnie nie obiegła. Pojawiłaby się jakaś wzmianka. Choć był doskonałym wspinaczem, jego śmierć byłaby kolejną śmiercią górską. Bo nie zdobył iluś tam ośmiotysięczników, co działa na wyobraźnię mas. I nie zginął w Himalajach. Co też działa i powoduje wzmożenie.
Na początku nie było o czym pisać, więc publikowano każdy wpis Justyny. Wywlekano stare wywiady. Powiedział to, powiedział tamto…
Potem dziennikarze pospieszyli do jego kolegów: ja się z nim wspinałem, ja bardziej, ja częściej, ja lepiej wiedziałem, co ma w głowie… Zupełnie jakby śmierć opromieniała i każdy pragnął znaleźć się w jej blasku.
Zaczęło się: był na NASZYM festiwalu, u NAS się wypowiedział, o NAS zahaczył. Czyli jednak lans.
Było w telewizji śniadaniowej. Wyszło nietaktownie.
Potem dziennikarze zaczęli pisać od siebie, osobiście: ten był wstrząśnięty, ten współczuł, pochylali się, ronili łzy, kręcili głowami, dociekali.
A na koniec wypowiedział się Wielicki. Ponoć dla „Faktu”: że Kacper coś mógł, ale tego nie zrobił, że nie wziął, a mógł wziąć, tędy, nie tamtędy… Dziennikarz Kuraś to powtórzył, a może też spytał, bo na Wyborczej.pl ukazało się to samo. Nie chce nam się dociekać. Podobno po jego słowach rozpętała się burza (nie wiemy gdzie, my, i nie tylko my, przeczytawszy, wytrzeszczyłyśmy oczy), więc Wielicki przeprosił, używając sławnych słów: „Przepraszam Justynę, JEŚLI poczuła się urażona”. A mógł milczeć.
I rzecz straszna: komentarze pod każdym tekstem na temat Kacpra w którymś momencie musiały zostać zablokowane. Bo z jakiegoś powodu górska śmierć powoduje, że z ludzi wylewają się potoki gó@na. Żeglarstwo jest niebezpieczne, rajdy samochodowe też, i jeszcze parę innych bezsensownych, a popularnych aktywności, a jednak to wspinanie i związane z nim tragedie powodują, że z zatęchłych barłogów wypełzają frustraci, gnoje i mądrale.
Narracja o Kacprze należy tylko do Justyny i jego rodziny. Jeśli oni milczą, wy też milczcie. Pozwólcie im w spokoju przeżyć ten straszny czas.
0 komentarzy