KRONIKA ZAPOWIEDZIANEJ KLĘSKI

Wyobraźcie sobie bazę pod K2 zimą. Bezustanny wiatr szarpie namiotem, bezustanne zimno wdziera się wszędzie. A namiocie leży facet i pisze… To Rafał Fronia, a jego relacje spod K2, wrzucane regularnie na stronę wyprawy, wywołały niemałą sensację i poruszenie. Ale też kontrowersje. Jedni uważali jego teksty za doskonałe, lajkowali i słali serduszka, inni uznali, że to najczystszej wody grafomania.

To dziwne pisanie, bardzo osobiste, na granicy ekshibicjonizmu,  plastyczne, uczuciowe, nie można mu odmówić oryginalności. Taka proza w naszej literaturze górskiej zdarza się rzadko, a dla mnie jest o wiele cenniejsza niż relacje „wszedłem-zszedłem” i biografie pisane przez dziennikarzy.

Rafał Fronia dorobił się licznej grupy fanów i z pewnością niecierpliwie czekali oni na książkę „Anatomia góry. Osiem tysięcy metrów ponad marzeniami” (w Polsce mamy chyba manię podtytułów). Wydało ją wydawnictwo SQN specjalizujące się w biografiach piłkarzy i innych celebrytów, dziwi więc wybór Rafała, który, wobec ogromnego zainteresowania literaturą górską, mógł udać się do jednego z wydawnictw wiodących. I choć coraz częściej przekonuję się, że w takich miejscach niekoniecznie pracują fachowcy, to jednak książka zostałaby zaopiekowana i odpowiednia zredagowana, można by też popracować nad jej koncepcją. A tu koncepcji niestety brak, a najbardziej wartościowe literacko zapiski spod K2 stanowią niewielką jej część. Na „Anatomię…” składają się bowiem głównie wspomnienia z różnych wyjazdów i wypraw (Alpy, Pik Lenina, Ekwador, Kirgistan, Lhotse), napisane dobrze, z dużą wrażliwością (choć nie bark też refleksji na poziomie Paulo Coelho) ‒ sądzę, że wiele osób się w nich odnajdzie ‒ pozbawione jednak dramaturgii i puent, zwyczajnie nudne. Można odnieść wrażenie, że autor pisał je dla siebie, żeby utrwalić chwile, nie zapomnieć.

Nieco dziwny jest też układ tekstów, na początku bowiem mamy „Moje credo”, potem, ni w pięć, ni w dziewięć rozdział poświęcony Denisowi Urubce, następnie „Moja droga w góry” (czyli jakby drugi wstęp), po czym wyprawowo-podróżnicze relacje.

Jak napisałam, zapiski spod K2 stanowią niewielką część książki, mimo to należało potraktować je z redakcyjną uwagą. Co innego bowiem relacje pisane na gorąco, a co innego wydanie ich drukiem po namyśle, po czasie… Dobry redaktor przystrzygłby nieco metaforę, okiełznał porównania, by tekst nie ocierał się niebezpiecznie o grafomanię. Niestety trochę się ociera, nierówne wydają mi się też próby poetyckie Rafała.

Ja mimo to cenię jego pisanie, bo potrzebni są nam górscy romantycy i oryginałowie,  a nawet histerycy, którzy wniosą nieco świeżości do świata gór przesiąkniętego komercją i walką o cyfrę, a raczej o to, kto śliczniej się zaprezentuje.

Beata Słama

Rafał Fronia, Anatomia góry. Osiem tysięcy metrów ponad marzeniami, SQN, Kraków 2018.

(Recenzja ukazała się w kwartalniku „Tatry”).

 

Kategorie: Książki