NIEWOLNIK WOLNOŚCI?

A wolność to nie jest port, nie adres i nie przystań,
wolność, to ona po to może być, żeby z niej czasem
nie skorzystać…

Andrzej Poniedzielski, Piosenka o chyba jeszcze miłości

 

Tomek Mackiewicz, postać od zawsze kontrowersyjna, już legendarna. Czy nimbem romantycznej legendy spowiła go dramatyczna śmierć, wymyśliły ją media, czy był może kultowy i legendarny jeszcze za życia? Jedni go podziwiali, porywała ich jego wizja, dawali mu pieniądze, inni, głównie doświadczeni wspinacze, wypowiadali się o nim lekceważąco, nie chcieli pomagać.

Jak tu pisać o kimś takim, by nie zdryfować ani na jedną, ani na drugą stronę? Kiedy ból i żale są jeszcze świeże. Jak rozmawiać z ludźmi, jak skłonić ich do mówienia? Jak nie popaść w czułostkowość i nie otrzeć się o szmirę i czułostkowość?

Napisania książki o Mackiewiczu podjął się Mariusz Sepioło, który już zdążył pokręcić się wśród ludzi gór, ma bowiem na koncie „Himalaistki”.

Książka „Nanga Dream. Opowieść o Tomku Mackiewiczu” jednak książką górską nie jest. Góry pojawiają się dopiero w „ostatniej ćwiartce” i są zaledwie finałem, nie zanadto wyeksponowanym, wpisującym się gładko w całą historię.

Nie jest to też opowieść tylko o Tomku (słowo „opowieść” jest tu ważne, bo to właśnie opowieść, nie tradycyjnie pojmowana biografia; Mariusz nie miał raczej zamiaru napisać czegoś wyczerpującego temat, a też i z pewnych powodów nie mógł, o czym potem). To opowieść o ludziach, bo Mackiewicz miał szczęście do ludzi. Otaczali go i otulali, opiekowali się nim, byli blisko, znosili, nie odrzucali.

Na mnie szczególne wrażenie wywarł wątek ojca Tomka, Witolda Mackiewicza. Może dlatego że ostatnio ojcowie w literaturze mnie „prześladują” i może warto poświęcić im jakiś tekst. Weźmy choćby ojca Artura Hajzera, obecnego-nieobecnego, wywierającego ogromny wpływ na życie syna. Ojciec Tomka ma własny dramat, niesamowitą historię nawrócenia i ozdrowienia. Jest rodzicem surowym, a nawet napawającym strachem, ale też kochającym, pomagającym i rozumiejącym. Walczącym do końca.

To również opowieści o ludzkich losach, często dramatycznych, bolesnych i pięknych.

Jest o kawałku polskiej historii, a raczej polskich realiów, o wychodzeniu z nałogu (nie tylko Tomka), o nawróceniu,  rodzinie, o miłości, o stracie. To opowieści o zwykłym życiu – dramaty to przecież część zwykłego życia, czy tego chcemy, czy nie – i o zmaganiach z nim. Tym codziennym. Nie ma w tych historiach górnego „c”, jest prostota. Zero egzaltacji.

Sepioło pisze doskonale. Prosto, krótkimi sugestywnymi zdaniami. A przede wszystkim umie słuchać i wydobyć z opowieści swoich rozmówców to, co najistotniejsze. Prostuje kilka obiegowych opinii, jakie o Mackiewiczu krążyły, dorzuca wiele nieznanych faktów. Nie ocenia, nie analizuje, nie docieka prawdy, nie wchodzi w rolę psychologa, a jednak pisze tak, że pod z pozoru neutralnymi zdaniami możemy poszukać prawdy, choć nie raz i nie dwa można go posądzić o to, że od swoich rozmówców zaraził się sympatią do bohatera, a nawet fascynacją nim.

No ale szukajmy, drążmy.

Pada stwierdzenie „uzależniony od adrenaliny”. A może to po prostu inna forma uzależnienia?

Wszyscy mówią: „kochał wolność”. A może uciekał od odpowiedzialności? Miał na wszystko wywalone. Posiedział w domu, pobawił się z dziećmi i już go nie było. Na hamak, w samochód, w góry, na łódkę, w góry…

„Wszystkie dzieciaki go uwielbiały”. Bo może nigdy nie wydoroślał?

Był złotą rączką, oddawał się pracy bez reszty. Lecz także zawalał, rzucał, miotało nim od sporej kasy do biedy i długów.

Widzimy spojrzenie nieskończenie dobrych niebieskich oczu, lecz pamiętamy, co pisał, gdy Moro, Sadpara i Txicon weszli zimą na Nangę.

A co z przyjaźnią z Markiem Klonowskim?

Artur Hajzer pisał: „posiadali praktycznie zerowe doświadczenie nie tylko wspinaczkowe, ale i górskie”, „nie skończyli żadnego kursu i ja bym się po prostu bał z nimi związać liną”.

Janusz Majer w wywiadzie: „Tomek wszedł na Nanga Parbat dla siebie. Błagam, skończmy wreszcie go osądzać”[1]

Wojciech Kurtyka: […] osiągnięcie Tomka Mackiewicza jest jednym najpiękniejszych w historii całego himalaizmu”.

Czy to opowieść o charyzmatycznym sowizdrzale czy facecie, który wiał, kędy chciał, nie bacząc na nic?

Czy o nieodpowiedzialnym, niedojrzałym egoiście?

A może o człowieku, który miał odwagę szukać? I siebie, i odpowiedzi? I szczęścia. I spełnienia?

Musicie zdecydować sami.

Widać niestety, że autorowi nie zawsze było łatwo, rozbił się o kilka raf, przez co opowieść nie jest pełna. W „Nandze” słyszymy na przykład tylko relację pierwszej żony Mackiewicza, Joanny, druga, Anna, którą znamy ze wspomnieniowych spotkań, pojawia się tylko raz czy dwa, w tle.

Być może to jej błąd ‒ mogłaby pewne sprawy wyjaśnić, doprecyzować, a tak niestety czytamy słowa Joanny o tym, jak Tomek odszedł do Anny: „W ogóle nie brałam pod uwagę, że w jego życiu może się pojawić inna kobieta. On nie był takim typem faceta […]. Ludziom czasem się nie układa. Ale żeby od razu coś takiego? Nigdy tego nie zrozumiem, nigdy nie uznam, że jest w porządku. Nawet jeśli między nami było źle, nawet jeśli ja byłam złą żoną, a Tomek złym mężem”. A przecież nic nie jest czarno-białe i każdy ma swoją opowieść, jednak Anna Solska swojej opowiedzieć nam nie chciała…

W styczniu nakładem wydawnictwa Agora ukaże się książka Agorowego specjalisty od tematyki górskiej, Dominika Szczepańskiego „Czapkins. Prawdziwa historia Tomka Mackiewicza”. W której ponoć mówi właśnie Anna.

(Widzicie ten tytuł? Choć Mariusz Sepioło „nie ma żalu do nikogo”, to Szczepański, gdyby miał choć odrobinę ambicji i przyzwoitości, nie powinien pod żadnym pozorem zgodzić się na taki tytuł. Nawet kosztem bajecznej sprzedaży. Nawet kosztem niewydania książki (w tym wydawnictwie). Jako czytelniczka czuję się wciągnięta w jakiś wydawniczy magiel, chore przepychanki, niesmaczne gierki. A to paskudne uczucie).

Nie usłyszymy też w „Nanga Dream” Elizabeth Revol, która wtedy nie czuła się na siłach opowiadać o tym, co stało się na Nandze.

*

Czytając książkę i układając w głowie jej recenzję, przyłapałam się na tym, że recenzuję przede wszystkim bohatera. Analizuję jego motywacje, polemizuję z nim. Wściekam się na niego.

Tomek Mackiewicz buduje łódkę. Spuszcza ją na wodę, odpływa. Wszyscy na brzegu machają i się cieszą. Po kilku metrach łódka tonie. Przyjaciele spieszą na ratunek.

Tomek Mackiewicz remontuje samochód, by wyruszyć w wielką podróż. Grat szybko się psuje i rozkracza. Przyjaciele spieszą na ratunek.

Tomek Mackiewicz po sześciu nieudanych próbach zdobywa Nanga Parbat. Nie może zejść. Przyjaciele i obcy ludzie spieszą na ratunek…

Kochał wolność. Lecz jaka to była wolność? Z asekuracją? Na długim aucie? Z przyjaciółmi zawsze gotowymi pomóc, gdy coś pójdzie nie tak?

*

Gdy skończyłam czytać „Nanga Dream”, zapytałam moją przyjaciółkę, żonę nieżyjącego himalaisty:

‒ Czy uważałaś, że był egoistą?

‒ Oczywiście.

‒ I co?

‒ Widziały gały, co brały.

‒ Powiedziałaś kiedyś „nie jedź”?

‒ Tylko raz, kiedy uważałam, że zespół nie jest na tyle dobry, żeby wyprawa zakończyła się sukcesem i było bezpiecznie.  Powiedziałam mu też kiedyś: „Uważam, że dopiero na tę wyprawę masz prawo pojechać, bo nasz syn skończył już dwadzieścia jeden lat i jeśli nie wrócisz, jakoś sobie poradzi.”

No to jak to jest z tą wolnością…

Beata Słama

Mariusz Sepioło Nanga Dream. Opowieść o Tomku Mackiewiczu, Znak, Kraków 2018.

 

[1] Wywiad przeprowadzony przez Annę Malinowską,  http://katowice.wyborcza.pl/katowice/7,35055,22971680,janusz-majer-himalaista-tomek-wszedl-na-nanga-parbat-dla.html

Kategorie: Książki

0 komentarzy

Leave a Reply