CHAOS PRZY KAWCE

„Kruca fuks. Alfabet góralski” napisali dwaj dziennikarze „Gazety Wyborczej”‒ Bartłomiej Kuraś młody, na dorobku, Paweł Smoleński z dorobkiem. Obaj siedzą głęboko w tematyce tatrzańsko-góralsko-zakopiańskiej, jednak chyba nie zastanowili się nad tym, że na to, o czym i jak się pisze, powinno mieć wpływ to, do kogo książka jest adresowana, tymczasem, jaki jest „target” „Alfabetu”, trudno dociec. Nie jest on dla górali i zakopiańczyków, bo oni niczego ciekawego się z niej nie dowiedzą, nie jest też dla ceprów zwanych turystami, bo z chaosu haseł nie wyłoni się prawdziwe oblicze miasteczka po Giewontem i Podhala. Wyrywkowe wspomnienia przeplatają się wyrywkowymi faktami, a rozpiętość tematyczna haseł szeroka jest jak, nie przymierzając, Jaworzyńska: od świstaka do Bigosowej, od Doliny Małej Łąki do Bachledy-Curusia (nie wiadomo po co), Janosik wiruje w powiewach halnego, Chałubiński nurza się żyntycy, turystów straszy jeleń, jest też jarmark i Kościelisko, plotki i anegdotki mieszają się z poważną historią (Goralenvolk i Makabiada). A wszystko to pisane jakąś niby gwarą, z ludowym przytupem, autorzy są bardziej góralscy od górali i sprawiają wrażenie, jakby kogoś udawali. Jednak mimo tych zastrzeżeń książkę czyta się dobrze, to lektura w sam raz do intercity do Zakopanego albo do kawki, niewiele zostanie w głowie, chaos jeno, ale przynajmniej spędzimy przyjemnie czas. A opis „copki z gniozdkiem” balansuje na granicy genialności!

Beata Słama (recenzja ukazała się w kwartalniku „Tatry”)

Bartłomiej Kuraś, Paweł Smoleński, „Kruca fuks. Alfabet góralski”, Agora, Warszawa 2013.

 

 

Kategorie: Książki